Nadszedł już czas...
Aby stwierdzić że chyba nic z tego nie będzie. Po co macie się niepotrzebnie bulwersowac, że nic tutaj nie ma??
Więc mówię że raczej nie będzie, starałam się otwierałam bloggera dużo razy na zaczętym 20 rozdziale jak juz myślałam że się uda bo zaczęłam go przerabiać to..... No jak widać wyszło z tego jedno wielkie NIC.
Mówicie ze nie mowie nawet słowa wiec teraz mówię. Odpuście sobie tego bloga jest dużo innych, lepszych.
Możliwe że coś się tu pojawi, że to dokończe ale nie mogę dać wam tej pewności i tego obiecać.
Z blogiem moim i In jest inaczej ja teraz mam studia i mamy napisane parę rzeczy myślę że ta dlusza przerwa wynagrodzi potem mniejsze bo piszemy tez przyszłe rozdziały a tego 13 jakoś skończyć nie możemy. A In naprawdę nie ma czasu naprawdę tym razem ona ma maturę a się nie poddała tak jak ja, nie chce was zawieść. Za to ja podziwiam. Ja zawiodłam, muszę to przyznać. Równie dobrze mogłabym wam opisać wszystko co miało być w 1 rozdziale i skończyć. No ale.... Nie chciałam tak.
Także reasumując nie nadaje się na wzór i bloggerke godna naśladowania. Nie mówie blogowi koniec bo nie umiem tego zrobić. Lecz niedługo przyjdzie czas kiedy ogólnie Niewi powie 'Żegnajcie'. I to będzie koniec, nie będzie już nic....
Dzięki wszystkim którzy wierzyli bo ja w siebie nie wierzyłam....
Jesteś starsza o kolejny rok gimbusie <3 wgl się nie odzywasz pawianie więc może zareagujesz na posta...
Czego by Ci tu życzyć... O wiem!!! Weny żebyśmy coś napisały w końcu i żebyś się do mnie na fejsie odzywała :D
Dużo miłości i wiecej anime do oglądania. Żeby ci w szkole szło tak jakbyś tego chciała. Nie mam wgl pomysłu co jeszcze napisać ale... prawdziwych przyjaciół, mniej odpałów bo nie będe wyrabiać ze śmiechu no i 17409874147409873401 lat.
Wszystkiego naj naj naj <3
Niewi :*
PS. Nie pytajcie się o rozdział bo nie wiem kiedy będzie, jest szansa że będzie ale jeszcze nie wiem kiedy
Poruszył mną twój komentarz. Masz rację, ale z racji tego że mam problemy może najlepiej będzie zamknąć bloga. Napisałaś ze jest nas trzy. Owszem jest. Ale my każdy rozdział piszemy wspólnie, nie dzielimy się ze teraz kolej tej lub tamtej. To nasza wspólna praca.
Nie mam żadnych pomysłów. Kompletna pustka. Mam problem żeby wrócić do tego co było, nie jest mi łatwo z myślą że was zawodze. A jak się zmusiłam przy 19 rozdziale to niektórym się nie podobało to co wymyślilysmy i napisałyśmy.
Nie wiem musze to wszystko przemyśleć. Spróbować wrócić...
To na razie wszystko...
Tak, w końcu wyczekiwany przez was moment nadszedł :P
Dzisiaj moja przygoda z maturą się skończyła, miałam ostatni egzamin - wszytsko zdałam xd
Teraz poukładam sobie parę spraw, dokończę kronike klasowa i zabieram się za pisanie. Musze jednak odetchnąć trochę bo dużo we mnie emocji, ale tak jak pisałyśmy na początku czerwca powinien być :D
A teraz ta NIESPODZIANKA xd
Och nie mogłam się doczekać momentu kiedy to powiem i kiedy zobaczę waszą reakcję
OTÓŻ............
WERBLE PROSZĘ :D
tum
tum
tum
tum
tum
tum
tum
Razem z Inimitable stworzyłyśmy.....
Pomysł na to powstał już w styczniu bodajże, i czekałayśmy tyle czasu żeby się z wami tym podzielić xd
z tego co mi wiadomo czegoś TAKIEGO jeszcze nie było. A jak było to nie miałam o tym pojęcia :D
Mam nadzieję że się wam spodoba i że bedziecie nas często odwiedzać :D
Zamierzam się z wami podzielić moimi odczuciami, więc się przygotujcie na jęczenie :D
W poniedziałek czyli pojutrze (jejku już tak niedługo ;<) zaczynam najbardziej stresujący okres mojego życia. Najpierw czeka mnie polski (ciekawa jaka lektura, może jakaś normalna - ale i tak żadnej nie przyeczytałam), matma (z niczego nie jestem aż taka pewna że zdam jak z tego) i angielski (matko boję się ale będzie dobrze, ze słuchania dobrze mi nawet idzie a jak się skupię na czytaniu to duża możliwość że zdam), potem rozszerzona matma (taki bonus można powiedzieć, nie zaszkodzi spróbować, a nóż widelec sie uda). Rozszerzona biologia i podstawowa chemia (jakoś dam radę nie po to kupiłam sobie zbiory i je teraz rozwiązuje żeby napisac beznadziejnie). Ustny polski i mój ukochany Pan Wołodyjowski xd tylko babka która mnie egzaminuje jest przerażająca - wygląda jak Snape, serio, wszyscy tak o niej w szkole mówią. No i największa bolączka, ustny angielski, boję się go jak jasna cholera, że się zatne i nic nie powiem, ale musze gadac, bo lepsze ględzenie z błedami niż milczenie. A podobno milzenie jest złotem tsa, chyba nie w tym przypadku.
Reasumując, możecie się za mnie modlić do kogo tam chcecie, naqwet do latającego potwora spaghetti i bogów greckich. Trzymajcie za mnie kciuki i wpierajcie psychicznie :D
Wgl w szkole mam być już 7:45 a zaczynamy pisać o 9!!!
Co ja mam robic przez ten czas tam? Chyba tylko się bardziej denerwować :(
Przypominam że po tym stresie, wracam do was z dziewczynami i w końcu powiem wam co to za niespodzianka o której już wspominałam. :D
Może ktoś ma jakies przypuszczenia odnośnie niej? ;D
Ciesze się jak głupia że bedzie 4 sezon Austina i Ally to oznacza więcej Auslly i więcej naszej kochanej ekipy z A&A xd
Ściskam was mocno
Wasza powoli denerwująca się w diabli
Niewi :D
No więc pomysł ten nie spotkał się z jakimś wielkim poparciem, ale postanowiłam, że opublikuję tu one-shota napisanego już... o boziu, szmat czasu temu, ponieważ jest tu tak pusto, a do powrotu jeszcze się niestety nie zbieramy ;c no i nie powiem, naszły mnie też lekkie wyrzuty sumienia, że tak wrednie potraktowałam was 1 kwietnia XD (wybaczcie, musiałam ;c) ale jakoś tak brakło czasu żeby wcześniej wam tą jednopartówkę pokazać, do tego świąteczne porządki... >.> Historia co prawda pojawiła się już na drugim blogu, ale ponieważ od dawna chyba nikt tam już nie zagląda, a ja sama zaczynam go powoli porzucać i przerzucać się tu... to publikuję ją po raz kolejny w innym miejscu :)
Pomysł na opowiadanie zrodził się podczas mojej ekscytacji Toradorą!. :3 Och, niewiele było anime, które tak przeżyłam T^T Myślałam, że na końcu się zesram tęczą xd Ale jak to zwykle bywa, w pierwszą noc po obejrzeniu w mojej głowie pojawiła się myśl co by było, gdyby to skończyło się inaczej? Musicie jednak wiedzieć, że po północy mój mózg miewa dość... delikatnie mówiąc dziwne wizje... Raz napisał prawie całą drugą serię Danganronpa the Animation oraz kontynuację Fullmetal Alchemist .__. Tym razem jednak udało mu się wymyślić coś fajnego, co potem rozbudowywałam i w końcu, powolutku, wyłaniała się z tego cała, bardzo dołująca historia. Następnego dnia usiadłam do kompa i pisałam to przez dobrych pare godzin ;D Mimo, że zajęło to tylko 3 strony w wordzie oraz jeden akapit to najczęściej 3-4 zdania, (miejscami jedno, a część to cytat który tak idealnie wpasował mi się w fabułę, że musiałam go gdzieś wcisnąć) to strasznie długo to pisałam >.> nie przez brak weny, jej akurat miałam pod dostatkiem, ale ogromnie trudno było to napisać, więc wybaczcie mi początkowy fragment, który mimo 3 podejść, dalej wydaje mi się taki... niedopracowany .__.
Osoby które oglądały Toradorę! (to się odmienia? o.O) na pewno szybko załapią, kto jest kim. A te które nie oglądały, powinny, bo to świetny romans a przede wszystkim genialna komedia, przy której zaplułam laptopa, bo piłam i zaczęłam się śmiać jak głupia do sera. xd Cóż więcej mogę powiedzieć? Mam nadzieję, że się wam spodoba. Weźcie jednak pod uwagę, że to moje pierwsze tego typu "dzieło" więc idealne nie będzie :/ będę wdzięczna za jakieś porady i wskazówki, jak pisać lepiej ;) Chociaż przyznam, że doprowadziłam tym pewną osobę do płaczu XD Teraz, już bez zbędnych wstępów, zapraszam do lektury! ;D
Był sobie raz pewien chłopak. Chodził jeszcze do liceum, gdy los postanowił zrobić mu na złość i do domu obok niego wprowadziła się dziewczyna z dość porywczym charakterkiem. Wylądowała w jego klasie, zaczęli więc spędzać ze sobą sporo czasu. Wracali razem ze szkoły, na przerwach czy przy obiedzie trzymali się razem, pomagali przy pracy domowej/ Z punktu widzenia postronnego obserwatora mogli wyglądać jak para. Ci znający ich bliżej szybko przekonali się, że nie takie relacje ich łączą i uważali po prostu za dobrych przyjaciół. Tak naprawdę sytuacja była bardziej zaplątana. Tych dwoje łączyła pewna umowa. Oboje zakochani byli w kimś innym.
-Zawrzyjmy układ - padło kiedyś z jej ust. - ja pomogę tobie, a ty mi i oboje zdobędziemy tych, na których nam zależy.
Brzmi jak początek kiepskiego romansu, prawda? Możliwe i autorka doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Rzecz w tym, że w prawdziwym, drętwym romansie on i ona zakochaliby się w sobie i porzucili miłość o którą walczyli, gdy pod nosem mieli "tego jedynego".
I w pewnym sensie tak się stało... Chociaż nie całkiem.
Pewnego wiosennego dnia, między dziewczyną a jej domnienaną miłością zaiskrzyło. No, nawet nie zaiskrzyło. Chłopak jej marzeń już pochylał się, by ją pocałować, gdy ona nagle zorientowała się… że to nie tak… nic już do niego nie czuje, a prawdopodobnie nie czuła nigdy… dopiero teraz zorientowała się, że przecież od dawna kocha kogoś innego… tak, JEGO…
Uciekła, nie dała rady spojrzeć mu w oczy. Pobiegła do domu.
Chwilę później usłyszała pukanie do drzwi. Niepewnie uchyliła je i napotkała zaniepokojony wzrok swojego przyjaciela.
- Co się stało?! – zapytał zaniepokojony. Martwił się o nią. Widział jak biegła…
- Nic… Stchórzyłam… - skłamała. Nie była w stanie powiedzieć mu dlaczego uciekła, nie potrafiła spojrzeć mu w oczy, nie była wstanie zrobić czegokolwiek. Gdy go zobaczyła była już pewna kogo tak naprawdę kocha. – a jak tobie poszło?
- Podobnie… - westchnął i podrapał się po głowie. Przez chwilę w jej głowie pojawiła się myśl, która równie szybko znikła, ale wywołała nieprzyjemne uczucie kłucia w sercu.
A może on też cię kocha?
-Nie, to niemożliwe… On woli ją.
~*~
Mimo wszystko żyła normalnie. Starała się nie opuścić w nauce, spędzać czas z przyjaciółmi, również z NIM. Wszystko było tak jak dawniej, jak gdyby nigdy nic się nie stało. Ale jej uczucie z dnia na dzień rosło. Pewnego dnia urosło już na tyle, że nie była w stanie trzymać tego w tajemnicy. Po wielu godzinach rozmyślań, postanowiła po szkole powiedzieć mu o tym. Niestety, jej plan nie wypalił. Wychodząc zza rogu zobaczyła swojego przyjaciela, z nią. Z tą, do której wzdychał tak długo, którą – teraz była tego pewna – kochał całym sercem.
POCAŁOWAŁ JĄ
Tyle wystarczyło, by poczuła, jak jej serce rozpada się na wiele małych kawałeczków. Bolało... Bolało jak diabli. Czuła się, jakby jej serce było ze szkła, a teraz, gdy pękło, te fragmenty kuły ją od środka.
~*~
„twoje serce nie jest ze szkła! W rzeczywistości serca są zrobione z całkiem innego materiału. Chodzi o materiał znacznie bardziej plastyczny i nietłukący, który zawsze odzyskuje swój pierwotny kształt. To marcepan!”
[~Kerstin Gier, „Zieleń Szmaragdu”]
- Yhym, jasne… - mruknęła i odłożyła książkę.
~*~
Biegła przed siebie, nie patrząc pod nogi. Przechodnie ustępowali jej z drogi przerażeni perspektywą zderzenia się z jej rozpędzonym ciałem. Nogi same poniosły ją przed dom. Gdy zorientowała się gdzie jest, jej usta wygięły się w delikatny, smutny uśmiech. To się nazywa iść za głosem serca. Przyprowadziło ją do miejsca, gdzie są ludzie, którzy na pewno ją kochają.
Nagle zauważyła na chodniku obok swojej stopy mokrą kropkę, za nią spadło na ziemię kilka kolejnych.
- Deszcz? – zdziwiła się. Niebo nie było dziś zachmurzone, nie zanosiło się na deszcz. – Nie.. to łzy…
Otarła szybko oczy, po czym otworzyła drzwi udając, że nic się nie stało. Zdjęła buty i rzucając przez ramię szybkie „cześć” w stronę mamy pobiegła na górę, do swojej sypialni. Tam rzuciła się na łóżko i rozpłakała na dobre. Płakała kilka godzin. Gdy mama wołała ją na kolację odpowiedziała, że nie jest głodna. Zresztą nie dałaby rady teraz niczego przełknąć. Kolejnym powodem było to, że nie chciała pokazać jak cierpi. Nie chce martwić rodziny. Już i tak mają dość problemów.
~*~
Koło 21 po raz pierwszy rozbrzmiała jej komórka. To był on.
Ten, który woli inną…
Nie odebrała. Tak samo za drugim razem. Nie odpisała na sms-y. Udawała, że nie istnieje. Bo tak w gruncie rzeczy się czuła.
~*~
Następnego dnia nie poszła do szkoły. Mama uznała, że jest chora. Pozwoliła jej zostać w łóżku.
Gdy tylko drzwi zamknęły się z trzaskiem za ostatnim z domowników, znów popłynęły łzy. Płynęły długo, aż w końcu poczuła, że się skończyły.
Tego dnia nie wstała jednak z łóżka. Nie odebrała żadnego z telefonów. Nie odpisała na żadną wiadomość.
Podniosła się dopiero gdy się ściemniło. Podeszła do okna, wdrapała na parapet i zsunęła po drugiej stronie na daszek. Stamtąd zeskoczyła lekko na ziemię. Powinna wziąć ze sobą jakiś płaszcz, była wiosna, wciąż było chłodno. W takiej cieniutkiej piżamce nie powinna ruszać się z domu. Nie przejęła się tym jednak, teraz nic się już dla niej nie liczyło. Co to za różnica, czy umrze chora czy zdrowa?
Skierowała się powolnym krokiem w stronę rynku, a stamtąd do mostu. W delikatnym świetle latarni ulicznych spojrzała w dół na jak zawsze podczas wiosny niespokojny nurt rzeki. Odpychając od siebie natrętne myśli wspięła się na poręcz i odetchnęła głęboko.
Czy na pewno chcesz to zrobić?
Odezwał się cichutki głos w jej głowie.
Tak… Jestem pewna. Myślałam nad tym cały dzień, rozważałam wszystkie za i przeciw… chcę to zakończyć… - przekonywała samą siebie. Wysunęła prawą, bosą stopę do przodu, gotowa do skoku. W ostatniej chwili zawahała się i zastygła w bezruchu na kilka sekund. Ciszę przerywał jedynie szum rzeki pod jej nogami, który zdawał się krzyczeć, by wróciła do domu.
Nie, to niczego nie rozwiąże…nikomu to nie pomoże...
Zeszła z poręczy i po chwili wahania wyciągnęła z kieszeni komórkę.
38 nieodebranych połączeń
17 nieprzeczytanych wiadomości.
Wszystkie od niego
Zaczęła odczytywać. Zorientowała się, jak bardzo martwił się o nią. I że mimo całej tej powalonej sytuacji, na pewno dalej go kocha. I dalej jest jej przyjacielem. I właśnie to słowo „przyjaciel” jej się nie podobało.
Nie dała rady do niego zadzwonić, nie wiedziała, czy dałaby radę powstrzymać łzy słysząc jego głos. jedynie wystukała odpowiedź.
Wszystko ok, musiałam załatwić pewną sprawę.
Po tym skierowała się powolnym krokiem w stronę domu. Nie spieszyła się. Wiedziała, że później będzie tego żałować, ale teraz szła powoli przez park pełen pierwszych, wiosennych kwiatów. Podziwiała każdy z osobna i zastanawiała się, jak doszło do tego, ze chciała zrezygnować z tego wszystkiego. Z całego piękna, które ją otaczało. Z tych wszystkich ludzi, którzy ją otaczali. Gdy dotarła wreszcie do domu, z przerażeniem odkryła, że w jej pokoju pali się światło. Mama musiała więc odkryć liścik, który w pośpiechu nabazgrała. Na pewno strasznie się martwi. Dziewczyna poczuła wyrzuty sumienia. Szybko skierowała się w stronę drzwi. dopiero teraz zorientowała się, że jest jej strasznie zimno. Zadzwoniła dzwonkiem, otworzyła jej zmartwiona mama. Gdy tylko ją ujrzała, zapłakaną w cienkiej piżamce i zniszczonych trampkach sama nie mogła powstrzymać łez, łez szczęścia. Chwyciła córkę w objęcia, a ona wtuliła się w nią jak małe dziecko. Chwilę później dołączyli do niej tata i siostra. Stali tak w czwórkę, tuląc się i płacząc w otwartych drzwiach wejściowych. W przerwach między szlochami rodzice przepraszali ją za wszystko i przekonywali o tym, jak bardzo ją kochają i że zrobią dla niej wszystko. Ona starała się im wytłumaczyć, że to nie ich wina, że już wszystko dobrze i na pewno sobie poradzi.
~*~
Następnego dnia znów nie pojawiła się w szkole, tym razem była naprawdę chora. Po „wieczornym spacerku” poprzedniego dnia nabawiła się zapalenia płuc, teraz przebywała w szpitalu. Po szkole szybko jednak rozniosła się wiadomość, że dziewczyna już do nich nie wróci. Gdy tylko wyzdrowieje wyprowadza się, ale nikt nie potrafił powiedzieć gdzie. Podobno jej ojciec znalazł lepszą pracę. Tak na prawdę to ona podjęła decyzję. Rodzina nie protestowała, wiedziała, że córka przechodzi ciężkie chwile i starała się zrobić wszystko by jej pomóc.
Lata mijały, a ona cały czas próbowała o nim zapomnieć. W głowie wciąż miała słowa o sercach z marcepanu, jednak z dnia na dzień coraz bardziej traciła w nie wiarę.
Nie chcąc martwić rodziny udawała szczęśliwą, stwarzała pozory, że ułożyła swoje życie. Znalazła przyjaciół, skończyła szkołę, potem studia. znalazła dobrą pracę i wyszła za mąż za człowieka, którego nie kochała. Jednak nie nienawidziła go, a gdyby nie wydarzenia z przeszłości, pewnie mogłaby go pokochać. To chyba dobrze, prawda? Jednak cały czas nie mogła zapomnieć o NIM. Wyrył się boleśnie w jej sercu, nie pozwalając starym ranom się zabliźnić.
Wiele lat później dowiedziała się, że ten przez którego wypłakała tyle łez, który nieświadomie rozbił jej serce, od dawna nie jest już z tą, przez którą tyle wycierpiała. Związał się z inną kobietą.
Czyli przepuściłam taką okazję…Ale już za późno… Nic nie zmienię…
Uśmiechnęła się do siebie smutno, a po jej policzkach popłynęło kilka łez. Cóż, tak to już w życiu bywa, nie zawsze dostaje się to czego się w danej chwili pragnie. Jednak gdy przestanie się walczyć, życie podstawi ci to pod nos a ty nawet nie zauważysz. Tak jest zwłaszcza z miłością…
~*~
Po 20 latach, na strychu wciąż tkwił stary album z czasów liceum zawierający wszystkie ich wspólne zdjęcia. Nie otworzyła go, odkąd wylewając hektolitry łez skleiła go i schowała. Nawet jej mąż nie wiedział co się tam znajduje. Jednak mimo ogromnej ciekawości nie naciskał żony. Wiedział, że jest dla niej ogromnie cenny więc nie pytał. Tłumaczył sobie, że jeśli będzie chciała to sama powie.
Nie powiedziała… jednak postanowiła wreszcie do niego zajrzeć. Pewnego dnia, 20 lat po wydarzeniach, które prawie popchnęły ją do samobójstwa, gdy męża nie było w domu zniosła zniszczony, zakurzony album ze strychu.
Usiadła wygodnie w fotelu i rozłożyła go na kolanach. Trwała tak kilka minut w bezruchu, kilkukrotnie tylko podnosząc rękę, by podnieść okładkę. Bała się. Bała się tego, co tam zobaczy. Bała się, że to jeszcze wszystko pogorszy. Tak cholernie się bała, ale otworzyła go drżącymi rękami. Gdy tylko z pierwszej strony spojrzała na nią jego roześmiana twarz, poleciały pierwsze łzy pozostawiając nowe ślady na już zniszczonych przez wodę i czas kartkach. Kolejne zdjęcia wywołały kolejne strumienie łez. Z trudem przewracała kartki, każdej pozostawiając kolejne słone ślady. Tak doszła aż do okładki i podpisu
W nadziei, że kiedyś uda się zapomnieć…
Oraz data… Przeraziła się, widząc, że minęło już tyle czasu.
- Czyli jestem aż taka stara? – spytała na głos samą siebie, uśmiechając się do albumu i ścierając wciąż spływające po policzkach słone krople. Po chwili namysłu chwyciła długopis i naskrobała te kilka zdań.
Serca jednak nie są z marcepanu, tylko ze szkła. Kiedy raz pękną, nie da się już przywrócić im dawnej postaci. Można próbować, ale nigdy nie zapomni się, że się kocha
Data, podpis
Album wrócił na strych. Tam pozostał zapewne do dziś, strzegąc jej tajemnicy, której nie ujawniła przez całe życie i której miejmy nadzieję, nikt nigdy nie odkryje.
Macie wklejam am tu żeby każdy widział, bo już mnie checie znaleźć i poćwiartować a tego bym nie chciała, wracam do nauki bajo xd
"Napisałam dalszą część tej mojej zmyślonej historii xd Mi tam się nie podoba ale chciałabym znać wasze zdanie. Może nie jest tak źle i dziewczyny coś z tego wykorzystają ;)"
Cz.1 Pogoda się nie zmieniała. Na dworze panowała burza wraz z piorunami i grzmotami. Biedna Laura cała przestraszona siedziała na kanapie w domu Lynch'ów tuląc swoje kolana. Vanessa wraz z Rikerem zaszyli się gdzieś w domu a Ross robił coś w kuchni. Nagle z dworu dobiegł młodszą Marano ogromny grzmot, na co dziewczyna zaczęła się drzeć: -Aaaaaaa!!!!!- krzykom dziewczyny nie było końca. Do salonu wparował Ross. Przestraszył się wrzasku Laury więc szybko przybiegł jej "na ratunek". Co prawda można by się przy tym zastanawiać. Oboje się nienawidzą a jego pierwszą reakcją nie było opieprzenie dziewczyny za to że zakłóca mu spokój, lecz przybycie jej na pomoc. Chociaż.... nie... jego reakcja jednak wyglądała trochę inaczej. Chłopak wrzasnął: -Czego się drzesz?! Chcesz bym zawału dostał?! Opanuj się dziewczyno i weź się w garść! To tylko burza! Czego ty się do cholery jasnej tak boisz, hę?! -opieprzył dziewczynę Ross. -Ja...ja...-Laura próbowała coś z siebie wydusić, lecz niestety na marne. Strach przejął górę. Lecz po jakieś chwili odzyskała głos więc postanowiła się postawić Lynch'owi- Boję się burzy i co?! Nie słyszałeś tego grzmotu?! A gdyby coś się nam stało?! Ty uważasz to za zwykłą burzę, lecz ja nie!!! Zobaczymy co powiesz jak komuś coś się złego przydarzy... -Yhym... Jasne... już nie pier*** takich głupot!! Siedź lepiej cicho bo mi łep pęka! -I dobrze, może eksploduje! -Uważaj żeby tobie nie eksplodował! -Ja się nie mam o co martwić. Wracam do domu- powiedziała Laura podnosząc swoje szanowne cztery litery z kanapy. -Oszalałaś?! W taką pogodę chcesz teraz wracać do domu?! Nie ma mowy! Nie puszczę cię!- krzyknął blondyn zastawiając drzwi wejściowe swoim ciałem. -Ooo! A teraz zrozumiałeś jakie niebezpieczeństwo może stwarzać taka pogoda? Wypier***aj stąd! Chcę wyjść!- wrzasnęła dziewczyna próbując odsunąć chłopaka od wyjścia. -Powiedziałem coś! Zostajesz i tyle!- mówiąc to Ross wziął Laurę na ręce przerzucając ją sobie przez ramię i kierując się w stronę sofy, gdzie planował ją odłożyć.
Cz.2 -Puszczaj mnie debilu! Ja chcę do domu! Rydel! Van! Ratunku!!!- darła się młodsza Marano waląc przy okazji blondyna w plecy. Chłopak położył ją na kanapie. -Przestań już się zachowywać jak dziecko i siedź tu!- krzyknął Ross tak poważnie że brunetkę zatkało. Odpuściła sobie wszelkie wyrywanie się lub uciekanie. Po prostu usiadła na kanapie tuląc swoje kolana (tak jak na początku)- No i tak ma być! Ross wrócił do kuchni zostawiając brunetkę znów samą. Dziewczyna była bardzo zmęczona, z resztą nie dziwmy się, była już godzina 22:00 a mijający dzień do spokojnych nie należał. Co prawda nadal bardzo się bała, lecz postanowiła nie myśleć o tym. Ułożyła się wygodnie na kanapie okrywając się kocem po sam czubek głowy. Po chwili już zmorzył ją sen. W tym czasie Ross robił sobie w kuchni kolację, gdyż uświadomił sobie że dzisiaj prawie nic nie tknął. Zjadłszy kanapkę i wypiwszy herbatę udał się do salonu. Zobaczył że Laura już zasnęła więc postanowił nie budzić jej i pójść do łazienki z zamiarem wzięcia szybkiego prysznica. Następnie udał się do swojego pokoju i poszedł spać. Następnego dnia rano najwcześniej ze wszystkich wstała Rydel. Na szczęście dzisiaj pogoda było o niebo lepsza, gdyż świeciło słońce. Blondynka wzięła do ręki ciuchy i poszła do łazienki. Tam umyła się, ubrała, umalowała i uczesała. Wyszykowana zeszła na dół z zamiarem zrobienia dla swojej rodzinki śniadania. Gdy już znalazła się w salonie zobaczyła Laurę śpiącą pod kocem na sofie. Po cichu udała się w stronę kuchni. Na śniadanie zrobiła naleśniki z bitą śmietaną i owocami, gdyż był to ulubiony przysmak zarówno Lynch’ów jak i sióstr Marano. Zanim skończyła je robić w kuchni znaleźli się już prawie wszyscy, a mianowicie Rocky, Vanessa, Ratliff, Riker oraz Ryland. Ross jeszcze sobie smacznie spał na górze a Laura na dole. Wszyscy zachowywali się jak najciszej aby ich nie obudzić. Cała szóstka zasiadła przy stole konsumując zrobione przez Delly naleśniki. Wtem odezwał się najstarszy z obecnego zgromadzenia: -A tych co tak na spanie wzięło? Śpią i śpią... Może jednak ich obudzimy? Już jest 10! -Nie... Mam lepszy pomysł!- powiedziała z szatańskim uśmiechem Vanessa a następnie przedstawiła swój plan innym- A więc tak... Rocky! Ty weźmiesz Laurę na ręce i zaniesiesz ją do pokoju Ross’a. -A dlaczego ja mam to zrobić a nie na przykład Riker?!- Rocky szukał zaczepki. -Bo ciebie o to proszę więc lepiej rób co mówię i mi teraz nie przerywaj! A więc tak jak mówiłam Rocky zaniesie Laurę do pokoju Ross’a. Położymy ją obok niego. Będą nieźle przestraszeni jak się obudzą w swoich objęciach!! -Van! To jest genialne!- pochwaliła ją Rydel -Hahahahahah no wiem... wszystkie moje plany są genialne. -Jaka skromna...- powiedział z ironią w głosie Riker. -Coś ci nie pasuje?- spytała lekko podenerwowana starsza Marano. -Nie... nic, nic... Dobra lepiej weźmy się do roboty bo zdążą się obudzić a druga taka okazja może się więcej nie zdarzyć.- powiedział blondyn i udał się z resztą do salonu. Rocky wziął dziewczynę na ręce i skierował się ku schodom prowadzącym na pierwsze piętro, gdzie mieściły się pokoje, w tym też pokój Ross’a... Rydel otworzyła drzwi przed chłopakiem niosącym dziewczynę na rękach. W pokoju było dość ciemno, gdyż rolety były pozasuwane. Na szczęście Ross jeszcze spał więc teraz nic nie stało na przeszkodzie aby plan wypalił. Blondyn był lekko przykryty kołdrą więc Riker podniósł ją do góry tak aby zrobić miejsce dla Laury. Rocky położył dziewczynę jak najbliżej Ross’a. Vanessa postanowiła zrobić coś jeszcze lepszego... A mianowicie wzięła delikatnie ręce młodszej Marano i oplotła je wokół torsu blondyna. Zaś jego ręce położyła na dziewczynie. Ellington przyniósł aparat i pstryknął Raurze parę zdjęć aby upamiętnić tą chwilę. Wszyscy zaśmiali się pod nosem i opuścili pomieszczenie. Zeszli na dół do salonu, gdzie wybuchnęli głośnym i nieopanowanym śmiechem. -Już się nie mogę doczekać jak zobaczę ich miny gdy się obudzą przytuleni!- powiedziała przez śmiech Van. -Hahahahahhahaha! Ja też! Ale się na nas wkurzą...-zaczęła Rydel
Cz.3 -Zwalimy wszystko na Van! W końcu to był jej pomysł!- powiedział Riker. -Ale w realizację tego pomysłu włączyli się wszyscy! Więc wina jest po każdego stronie!- broniła się Marano. -Nieprawda! Ja nic nie robiłam, więc jestem oczyszczona z wszelkich zarzutów!- odezwała się Delly. -A ty co siostra, w prawnika się bawisz? Z resztą mylisz się! Otworzyłaś mi drzwi jak szedłem z Laurą na rękach do pokoju młodego. Czyli się jednak też do tego przyczyniłaś!- wygarnął blondynce Rocky- Riker odsunął kołdrę a Ell zrobił zdjęcie. Jedyną niewinną osobą jest tutaj Ryland! To jemu się nie oberwie jak coś. -Hahahahahahah czyli ja jako jedyny przeżyję?!- po chwili mina Rylanda zrzędła- Nie!! Nie zostawiajcie mnie samego z nimi!! Proszę!!!- darł się Ryland klękając i całując stopy Rydel. -Młody wstawiaj! Nikt nikogo tutaj nie zostawi! Przecież my sobie tylko żartujemy! Myślisz że na serio Ross i Laura będą chcieli nas zabić?- spytała się blondynka podnosząc najmłodszego Lynch’a na równe nogi. Następnie chłopak bez słowa opuścił pomieszczenie zostawiając w nim zdziwione rodzeństwo, Vanessę i Ell’a. -Okey... To było dziwne- stwierdziła Van. -I to bardzo dziwne!- przytaknęła jej reszta zgromadzenia. -Może coś porobimy? Do czasu aż Raura się nie obudzi i nóg z dupy nie powyrywa...-zaproponował Riker. -Hmm... to może butelka?- zaproponował Ratliff. -Pewnie! Czemu nie. Ale grajmy tylko na wyzwania! Będzie ciekawiej...- powiedział Rocky z szatańskim uśmiechem. Wszyscy się zgodzili i rozpoczęli grę. W tym czasie Laura i Ross dalej spali przytuleni do siebie. W pewnej chwili dziewczynę obudziły śmiechy i krzyki dobiegające z dołu. Nie spała już ale oczy dalej miała zamknięte. Poczuła miły zapach drogich męskich perfum, które skądś kojarzyła... Ross też już nie spał lecz tak jak dziewczyna wciąż miał zamknięte oczy. Nie umknął mu bardzo ładny zapach damskich perfum, który unosił się pod jego nosem. W pewnym momencie oboje postanowili otworzyć oczy. Laura zauważyła przed sobą goły tors, do którego była „przyklejona”. Uniosła lekko głowę do góry by zobaczyć twarz owej osoby... Był nim nie kto inny jak Ross, oczywiście, który w tym momencie patrzał z lekkim przerażeniem na brunetkę. -Emm... Co ty tu robisz?- spytała Laura. -Mógłbym cię zapytać o to samo. Nie przypominam sobie abym szedł z tobą do mojego pokoju spać. O ile dobrze pamiętam zasnęłaś na kanapie w salonie...- odpowiedział dziewczynie blondyn. -Też mi się tak wydaje... Na 100% nie było to lunatykowanie...- Laura zamyśliła się chwile. Oboje nawet nie zauważyli że przez cały ten czas są do siebie przytuleni. Nie przeszkadzało im to więc gdy się zorientowali i tak udawali że tego nie widzą- ktoś musiał mnie tu przenieść!! -A kto niby?? -No nie wiem.. Może to byłeś nawet ty... -Co?! Jestem tak samo zaskoczony twoją obecnością w moim łóżku jak ty! Nie, to nie byłem ja. Wtem usłyszeli głośne śmiechy dochodzące z salonu. Laura oderwała się od chłopaka i podeszła do drzwi aby nasłuchiwać. To co dziewczyna usłyszała, okazało się odpowiedzią na nurtujące ją od chwili otworzenia oczu pytanie. -Hahahahahah dobra koniec! To jak Rocky? Zrobisz to czy nie?- po głosie Laura rozpoznała swoją siostrę mówiącą do wspomnianego Rocky’ego. -No nie wiem... Laura mnie zabije jak się przyznam do tego że ja to wymyśliłem... Chociaż dobrze wiesz że powinna zabić ciebie!- tu brunetka rozpoznała głos bruneta. Już rozumiała o co im chodzi. W głębi duszy kipiała ze złości, lecz postanowiła zacisnąć zęby oraz pięści i słuchać dalej.
Cz.4 -Dlatego muszę się jakoś uchronić, a ta butelka na zadania to był naprawdę świetny pomysł! Idealny aby kogoś wkopać w to! Gdyby się Laura dowiedziała że to był mój pomysł aby ją przenieść do łóżka Ross’a nie odzywałaby się do mnie przynajmniej przez tydzień!- po tych słowach młodsza Marano, która dalej stała przy drzwiach do pokoju Ross’a, nie miała żadnych wątpliwości co do tego kto to wymyślił. -No to wszystko jasne....- odezwał się za nią jakiś głos, dobrze jej znany. Dziewczyna jednak przestraszyła się i odskoczyła. Oczywiście stał za nią Ross. -Możesz przestać tak robić?!- krzyknęła tak aby wyrazić swoje niezadowolenie, ale również tak by zgromadzenie na dole jej nie usłyszało. -Ale jak? -No skradasz się, stajesz za mną i szepczesz mi do ucha... -Ahaa.... Nie. -Ale co nie? -Nie mogę przestać tak robić. -A to niby czemu? -Bo wiem, że tak lubisz. Pociąga cię to! I nie kłam mówiąc że tak nie jest. -Ale tak nie jest!- powiedziała dziewczyna trochę rozproszona bliskością blondyna, który do tego nadal był bez koszulki. -Kłamiesz! Wiem że za każdym razem jak jestem przy tobie bez koszulki krępujesz się, kiedy szeptam ci do ucha dostajesz przyjemnych dreszczy, a kiedy jesteś do mnie przytulona czujesz się bezpiecznie i dobrze. Nie mów mi że to nie prawda, bo sama w to nie wierzysz. Taka jest prawda- chłopak mówił to coraz bardziej się przybliżając do dziewczyny. Ona się oddalała aż natrafiła na ścianę. Przez cały ten czas patrzyli sobie w oczy. Brunetka słuchała uważnie słów blondyna chociaż zatonęła w jego oczach i wydawałoby się że w cale go nie słucha. Lecz tak nie było. Dziewczynę zatkało. Była bardzo zaskoczona tymi słowami, a najbardziej tym że rzeczywiście tak było jak mówił blondyn. Stała cały czas patrząc w jego oczy. Próbowała coś z siebie wykrztusić, lecz nie potrafiła. Kompletnie odebrało jej mowę. Nie potrafiła nawet się poruszyć. Ross zbliżył się jeszcze bardziej do Laury i chwycił lekko w pasie- Widzisz? Nawet temu nie zaprzeczysz, bo dobrze wiesz że tak jest. Te słowa również do niej dotarły. Chłopak zaczął zbliżać swoją twarz to twarzy brunetki. Kiedy dzielił ich już może z centymetr Ross się zatrzymał. Dziewczynę bardzo zdziwił ruch blondyna, dlatego postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i wbiła się w jego usta. Zaskoczyło to chłopaka lecz również ucieszyło że dziewczyna jednak tego chciała, gdyż myślał zbliżając się do niej że jest inaczej bo stała bez ruchu. Laurę zaś zaskoczyło to że udało jej się wykonać jakikolwiek ruch. Chwilę temu przecież stała jak sparaliżowana, a teraz pocałowała Ross’a. Dziewczyna oplotła swoje ręce na szyi blondyna, a on bardziej przycisnął ją do siebie. Oderwali się od siebie aby nabrać powietrza i znów zanurzyli w kolejnym pocałunku. Bardzo im się to spodobało i żaden z nich nie chciał przerywać tej chwili. Ross podniósł Laurę i nie przerywając całowania szedł z nią w stronę łóżka, na którym ją położył. Oboje kompletnie zapomnieli o tym że przecież się nienawidzą, a Laura zapomniała o tym co miało miejsce dwa dni temu, kiedy to Maia przyszła i zaczęła gadać różne rzeczy o sobie i Ross’ie, co ma zamiar z nim dokończyć. Na tą chwilę liczyło się dla nastolatków tylko to aby skorzystać z tej chwili jak najlepiej. Ross położył się na Laurze, lecz podtrzymywał się rękami aby jej nie przygnieść. Oderwał się od ust brunetki i zaczął całować szyję, dziewczyna zaś oplotła swoje nogi na jego plecach i znów zanurzyli się w pocałunku. Trwali by tak na pewno dłużej, gdyby nie usłyszeli kroków oraz rozmów dobiegających z korytarza. Raura szybko się od siebie „odkleiła” i wstała na równe nogi. Do pokoju weszła Van, Rocky, Riker, Rydel, Rydel oraz Ratliff. Laura była dalej wściekła na swoją siostrę za ten jej pomysł przeniesienia młodszej Marano do pokoju Ross’a. Wtem odezwał się Rocky:
Cz.5 -Laura.... bo ja... muszę ci się do czegoś przyznać...-Chłopak próbował jakoś zacząć rozmowę, lecz niezbyt mu to wychodziło gdyż zaczął się jąkać. Bał się że brunetka po tym jak on się przyzna do tego że to był jego plan rzuci się na niego i będzie chciała coś mu zrobić. Brunet wziął dwa głębokie oddechy i mówił dalej- Bo to był mój pomysł aby cię tu przynieść.... W tym momencie w Laurze już się gotowało. Dziewczyna przecież dobrze wiedziała że to nie był pomysł Rocky’ego, lecz jej kochanej siostruni Van. Brunetka próbowała się uspokoić. Liczyła w myślach do dziesięciu, lecz gdy doszła do trzech nie wytrzymała i rzuciła się na siostrę z zamiarem wydrapania jej oczu. Wszystkich to zaskoczyło, ale pozbierali się i zaczęli odciągać od siebie siostry Marano. Ross złapał Laurę i trzymał mocno. Riker zaś zajął się Vanessą. -Lau! Co ci do cholery jasnej odbiło?!- krzyczała dalej lekko przestraszona Vanessa. -Ja wiem że to nie był pomysł Rocky’ego! Podsłuchiwałam was jak graliście w butelkę i słyszałam jak dałaś mu za zadanie aby wziął całą winę na siebie! Następnym razem mów trochę ciszej siostrzyczko, bo naprawdę trudno było tego nie usłyszeć! Słyszałam też jak mówiliście że to był właśnie twój pomysł! Ty wredna małpo! Jak mogłaś?!- Lau zaczęła się wyrywać, lecz Ross, który dalej trzymał dziewczyną, był od niej silniejszy i tylko przycisnął dziewczynę do siebie mocniej aby ta się nie wyrywała. -Lynch! Puszczaj mnie! Ja już jej nogi z dupy powyrywam!- darła się Laura. Rodzeństwo uznało że lepiej będzie zabrać Van od Laury, więc wszyscy wyszli. W pokoju została tylko Laura z nadal trzymającym ją Ross’em. -I jak? Ochłonęłaś już?- spytał blondyn. -Tak- odpowiedziała Lau- Możesz już puścić. Chłopak niepewnie zaczął puszczać dziewczynę. Lecz gdy nie okazywała żadnych ruchów, które mogły by przypominać że chce uciec z ulgą lekko się od niej odsunął i rzucił się na łóżko. Laura nie wiedziała co ma teraz zrobić. Mogłaby wyjść, ale bała się kolejnego spotkania z siostrą. Stała po prostu w miejscu miętoląc swoje włosy. Ross zauważył skrępowanie dziewczyny, więc postanowił posunąć się aby zrobić miejsce dziewczynie. Brunetka zrozumiała gest blondyna i podeszła do łóżka. Położyła się obok na plecach i zaczęła rozmyślać. Miała mętlik w głowie, gdyż uświadomiła sobie że spędziła jedną z najcudowniejszych chwil w swoim życiu z chłopakiem, którego nienawidzi. „Jak to możliwe! Ross to jest największy idiota i debil na świecie! Może mi się tylko to wydaje że było mi tak dobrze? Tak! Tylko mi się wydaje! Po prostu coś sobie ubzdurałam! On nadal jest moim wrogiem numer 1 i wydaje mi się że zawsze nim będzie!”-te słowa mówiła do siebie brunetka leżąc wciąż na łóżku Lynch’a.
No więc jakoś udało nam się naskrobać rozdział wcześniej :D wymagało to od nas sporo zachodu, ale wspólnymi siłami coś z tego wyszło. Pamiętajcie, że prawdziwy powrót przypada na początek czerwca, matury kończą się (bodajże) 30 maja, więc nie pytajcie kiedy następny rozdział. Na pewno nie w następną sobotę. A teraz już po prostu życzymy z całą ekipą miłej lektury! ^u^
Z perspektywy Laury
Obudziłam się rano.. chociaż nie wiem czy można to nazwać rano bo z tego co zauważyłam na zegarku widniała 13.00.... To pechowa liczba, nigdy jej nie lubiłam, zawsze źle mi się kojarzy. Rozejrzałam się dookoła i z tego co czaiłam nie był to mój pokój.
TROLOLOLOLOLOLOLOLOOOOO!!!!
PRIMA APRILIS, LAMY! XD
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA BEKA RZYCIA, IS DEEEE
CIASTECZKO POZDRAWIA! ;***
Ok, to było wredne... Ale sama zostałam dziś (dokładnie przed chwilą) równie wrednie wrobiona, więc musiałam się odegrać. ;______;
(-Ej, Ciasteczko! Bleach wraca we wrześniu! Będzie 2. seria, jezu kjaaa!!!!
ja: o boże, o boże! *piszczę, skaczę, śmieję się jak głupia. sprawdzam wszystkie strony, fanpage, fora, tumblra, gdziekolwiek mogą coś wiedzieć... ni ma....*
-PRIMA APRILIS, XD)
Jezu zwierzam się na blogu, na serio jest ze mną źle ;______;
No a teraz pochwalcie się jak WAS wrednie wrobili tego dnia ;) Moja klasa wymyśliła dzisiaj że na matmie wszyscy zgłaszamy nieprzygotowania, a potem PRIMA APRILIS! (haha beka jak na pogrzebie .-.) I wiecie co się stało? XD pani powiedziała, że dzisiaj nie sprawdzi nam pracy domowej! >o< (a akurat wyjątkowo miałam ;---;)
+opiszcie swoją reakcję na mój bardzo śmieszny żart XD
No i czekajcie dzielnie na ten nieszczęsny rozdział. Coś tam już się powoli skrobie. Ostatnio namnożyło mi się troszku wolnego czasu i w najbliższych dniach zamierzam wykorzystać go zwłaszcza na pisanie. Niestety, Niewi jest totalnie zarobiona i w sumie od dawna nie miałam z nią za bardzo kontaktu. Cały czas się uczy, bidula ;c Tak więc ten rozdział powstanie najprawdopodobniej wyłącznie dzięki mnie i Asi. Ale dobre i to, prawda? :)
A ja poszłam do harcerstwa! *O* ciekawe, jak to będzie ;3
Dodam jeszcze że to co widzieliście na początku to prawdziwy początek nowego rozdziału, za to tytuł jest całkowicie fejkowy. Były to 2 pierwsze rzeczy o których pomyślałam i żeby odrobinę podbudować waszą ciekawość dodałam tajemniczego nieznajomego XDDDD
Słodziaki *.*
Przypominam wam że rodziały będą po maturze, niespodzianka też więc sie nie pytajcie o nie bo to wcale mi nie poprawia samopoczucia, wręcz przeciwnie :( Wiem że sie nie możecie doczekać, ja też ale to siła wyższa.
Przygotowania do matury ruszyły, coraz mniej mnie tu będzie. Do Sandry przeczytam i skomentuje zapewne w środę wieczorem. Bo na czwartek nic takiego (na razie) nie mam.
Na osłodę nasza kochana Auslly. Kto obejrzał już najnowszy odcienek? Fajny co niee? xd ja tak go mówiąc kolokwialnie przeleciałam ale podobał mi się. CHCĘ 4 SEZON!!!!
Całuski loffciam was
ucząca się do matur Niewi ;) ONI SĄ TACY UROCZY <3 - jestem walnieta
Nie, to jeszcze nie.jest moment powrotu chociaż wiem że bardzo.byście tego chcieli :)
Dziewczyna z konta Justyna (było Julka, pomyliłam się.wybacz xd) jest proszona o wejście w zakładkę.pomysły i prośby. Jest tam o tobie mowa xd
Odnośnie tego że nie jestem sama.i mam wspolautorki. Wiem że mam ale my piszemy razem rozdziały, konsultyjemy się, podrzycamy pomysły xd. Coś tam już jest ale to zarys xd ciesze się że wam się podoba. Ale tytuł bloga mówi sam za siebie - zawieszony do matury a nawet do po niej. Następnego dnia po ostatnim egzaminie wezmę do roboty i napisze rozdział xd
Od Ciasteczka cytuje "ledwo wyrabiam ze szkołą, więc niech mnie nie wkurzają tylko zrobią mi ściągi na polski >.>"
A ja dzisiaj dostałam dwie 1 - tak bardzo uroczo :/
+ możliwe ze będę miała dla was pewna niespodziankę, która być może was ucieszy (nie chodzi o zlot fanów hahahhhahah taki tam żarcik na poprawę swojej samooceny xd), ale to i tak dopiero po powrocie xd
Jesteście najlepszymi czytelnikami na świecie <3 i wytrzymujcie w oczekiwaniu xd
WŁAŚNIE ZNALAZŁAM WYWIAD R5 KIEDY BYLI W POLSCE, GDYBY NIE MOJA SIOSTRA CIOTECZNA BYM GO PRZEGAPIŁA BO CZEKAŁAM NA NIEGO W INNEJ GAZECIE. No ale cóż teraz specjalnie dla was go przepisze żebyście mogli przeczytać xd ENJOY :D
1.Ross, chciałbyś podbić Hollywood jak Zac Efron i Selena Gomez?
Ross: Nie wiem, czy to jest mój cel. Ja po prostu chcę nadal robić muzyke i występować w filmach. Niekoniecznie muszę być wielką gwiazdą i grać główne role. Przede wszystkim chce zostać w zespole. Mogę pojawiać się gdzieś gościnnie... Nie lubie być w centrum uwagi.
2. Jesteście (w większości) rodziną. Jak wygląda wasze życie w trasie? Ross:Dogadujemy się znakomicie! Rydel: Jesteśmy ze sobą naprawdę bardzi zżyci. Bycie razem nigdy nie stanowiło dla nas problemu. Może dlatego, że dzieli nas tak mała różnica wieku... Riker: Dosłownie wszystko robimy razem. Razem chodziliśmy do kina, wspólnie jemy kolacje... Tak było od zawsze. Gdy dorastaliśmy, stawaliśmy się sobie coraz bliżsi. 3. Macie bardzo napięty terminarz. Czy to utrudnia wam chodzenie na randki? Ellington: Ciągle żyjemy na walizkach. Przyjeżdżamy do domu na chwilę i już pakujemy się w drogę. Dzisiaj na przykłąd jesteśmy w Polsce! Utrzymanie związku w Kalifornii jest w takich warunkach bardzo trudne. Zaraz jedziemy w trase po Europie, póżniej do Kanady... To nie ułatwia życia. 4. Jak sobie z tym radzicie? Ellington: Wysyłamy maile... Riker: Ciągle SMS-ujemy... Ross: Dzwonimy. To moim zdaniem chyba najlepsza ze wszytskich opcji. Rocky: Często jest tak, że gdy my się budzimy, ta druga osoba w Stanach włąsnie kładzie się spać... Riker: Jestem przeciwny związkom na odległość. Moim zdaniem takie ukłądy nigdy nie wychodzą. Jeśli już bym sie jednak zdecydował to uważam, że Skype nie spełnia swojej roli. Lepiej jest poczekać na spotkanie w realu. wtedy jest bardziej wyjątkowe. Rocky: Ja uważam że Skype jest całkiem niezłym rozwiązaniem. Jeśli nie widzimy się całymi miesącami, dobrze jets miec chociaż to. Riker: Dla mnie oznacza to po prostu większą tęsknotę... Rocky: Gdy nie widzę kogoś przez dłuższy czas, obraz tej osoby zaciera się w mojej pamięci. Fajnie jest sobie przypomnieć. 5. Czy kiedykolwiek żałowaliście, że nie macie normalnego życia? Ross: Nigdy nie żałowałem, ale byłem ciekawy, jak to jets chodzić do liceum... Ellington: Ja byłem tam przez chwilę: nie masz czego żałować. To porażka ;). W niczym nie przypomina to filmów... 2 lata mi wystarczyło. Nie chciałbym tam wrócić! Ross: KIedyś myślałem, że byłoby super, dgybym mógł pójść do centrum handlowego czy do kina i być po prostu zwykłym chłopakiem. Teraz i tak nie mam czasu na chodzenie w takie miejsca. I to w sumie doskwiera mi bardziej. 6. W W zespole jets 4 facetów. Czy kiedykolwiek kłóciliście się o dziewczynę? Riker:W pewnym sensie... Ellington: No jasne! Często zdarzają się sytuacje, gdy mówimy: "Ta dziewczyna jest moja: zobacyzłem ją pierwszy!". Rocky: Mamy jednak swój braterski kodeks, którego się trzymamy... Riker: Jeśli dziewczyna podoba się dwóm z nas, żaden się z nią nie umówi. 7. Czy to znaczy że często podobają wam się te same dziewczyny? Ross: Dość czesto... Rocky: Tak, mamy podoby gust. 8. Kodeks zawsze działa? Po prostu odpuszczacie? Riker: Jeśli jest problem, bo ta panna jest wyjątkowo ładna, wybieramy tego z nas, który jets w jej wieku. Jeśli ma 20,21 lat, to pasuje do Rikera... Ross: Ale nie zawsze. Czasem decyduje to, kto ją zna najlepiej. Może po prostu chodzić o chemię... Gdy pocałuje jednego z nas, żaden inny już jej nie podrywa. 9. A jakie są wasze sposoby na podryw? Rydel: Ja po prostu się uśmiecham i wyglądam słodko :). Ellington: "Hej, piekna"... Riker: Uważam, że przede wszystkim trzeba być sobą i zawsze zachowuje się normalnie, mówię to, co myślę. Żadnych sztuczek. 10. Rydel jesteś jedyną dziewczyną w zespole. Czy chłopaki ci nie dokuczają? Rydel: Prawdopobnie to ja daję im w kość dużo bardziej niż oni mnie! Ellington: Tak właśnie robisz :)? Rydel: Mam duzo energii, a oni są powolni... Ciągle musze ich poganiać. Są jak 4 krasnoludków: śpioch, maruda, kichuś... Ellington: ... i sexy :)! 11. Opiszcie po trzy cechy jednej z osób w zespole. Rydel: Ross jest typem myśliciela. Zawsze, gdy go widzę, siedzy zatopiony w rozważaniach. Ma też mnóstwo pomysłów. Ciągle kombinuje, co fajnego zrobić z zespołem. A trzecie to... Ross: Mam fantastyczne włosy :)! Rydel: Jasne. Dokładnie to chciałam powiedzieć :). Ellington: Jesteście gotowi na Rikera? Potrafi wszystkich zainspirować, ciężko pracuje i jest optymistą! Riker: Ellington jest naprawdę zabawnym gościem. Zawsze potrafi nas rozśmieszyć. On i Rocky są naszymi zespołowymi komikami. Rocky: Jest moim medium :)! Riker: Fakt, tych dwóch (Rocky i Ellington) naprawdę ma swój język. To wygląda prawie tak, jakby czytali sobie w myślach! Ross: Rocky jest bardzo utalentowany muzycznie, jest zabawny i ma najlepszy zarost. Zaraz po mnie :). I Ellingtonie ;)... Rocky: Kolej na Rydel. Rydel: Tylko nie wspominaj, proszę, o moim zaroście na twarzy :)! Rocky: Ok, jest zawsze uśmiechnięta i w dobrym humorze. A czasem, gdy się śmieje, zaczyna chrumkać... Rydel: Nie robię tego specjalnie! Rocky: ...uwielbia wysokie obcasy. Często je nosi. I po trzecie... Zawsze ma dużo zdjęć i jets świetnie zorganizowana. 12. Jak wam się podoba w Polsce? Rydel: Jak na razie jest super. Ross: Wciąż mam jet lag... (że co? może mi ktoś to wyjaśnić bo za cholerę nie rozumiem - Niewi xd) Riker: Wszysto jest super. Ludzie są naprawdę niesamowci! Ellington: Podoba nam się Warszawa. Te wszystkie stare budynki... Rydel: Były rekonstruowane! Ellngton: I tak są super. Riker: Jest zimno, ale fajnie :).
Uff przepisałam, czego się nie robi dla was. Przeczytałąm caly artykul w krotkiej drodze do domu. Co z tego że mogłam wpaść pod samochód!! Uśmiałam się strasznie :D Wywieraja poztywyne bardzo wrażenie. A dla kogoś kto ma swoje fanaberie i kibicuje Raurze ( nie że musza być razem ale fajnie razem wyglądają ) lub życie miłosne ich ogarniają punkty 6 i 7 sa bardzo ciekawe i dające do myślenia xd Pozwalają też wysnuć pewne teorie ale moich wam nie zdradzę :D
A wam jak cie podoba wywiad? Wy też się uśmialiście? Czekam na odczucia w komentarzach. Zrobiłam wszytsko żeby wam się komfortowo to czytało xd
HEJO <3
Yeach Walentynki ,a to oznacza ''DZIEŃ ZAKOCHANYCH'' tylko jak dla mnie to raczej dzień w którym usiądę na kanapie przed telewizorem i będę żarła lody aż spasę się do 300 kg. oglądając film miłosny becząc że ciągle nie mam chłopaka ;c Aż w końcu dotrę do sedna i będę żyła jako stara panna z kotami ...
Haha no dobra życzę Wam szczęśliwych walentynek :**
Od dzisiaj będą to chyba moje ulubione słowa hahahahhaah nie no śmieje się ale szczerze powiedziawszy oglądam to po raz 17639126362964 sama nie wiem czemu, nie wiem czy to jest takie zajebiste czy ja jestem taka psychiczna xd A jego mina mnie już totalnie rozwala hahahahhha
Zazdroszcze dziewczynie (dziewczynom) które to nagrywały ale osobiscie stwierdzam ze jesteście zajebiste bo wywołałyście u nich takie miny że nie mogę się przestać śmiać xd Rossowi najlepiej wyszło xd czyżby ćwiczył? xd
JAK ON MÓGŁ POWIEDZIEĆ MOŻE UGH... I POMYŚLEC ŻE TO BEDZIE JEDYNY ODCINEK W LUTYM <FACEPALM>
CHOCIAŻ MOGĄ Z TEGO PÓŹNIEJ WYNIKNĄĆ FAJNE SCENY ZAZDROŚCI ALE NO UGH... ZNÓW TRZA CZEKAĆ I JARAĆ SIĘ KAŻDYM NAJMNIEJSZYM CZYMŚ
Przy okazji życze miłej zabawy wszytskim szczęściarzom wybierającym się na koncert w środę... sprowadzcie mi ich jeszcze kiedyś do Polski to pojadę choćby na drugi koniec kraju :D
Wiem że to nie jest to co chcielibyście teraz czytać na naszym blogu, ale jest to nieuniknione.
ZAWIESZAMY...
Powód doskonale znacie MATURA :/ do tego cholernego czegoś zostało mniej niż 100 dni. Niby dużo ale dla mnie mało :( szybko zleci. Zaczął się drugi semestr strasznie dla mnie krótki i musze ogarnąć swoje cztery litery. Chce wam powiedzieć ze jesteście najwspanialszymi czytelnikami na świecie i będę czekać na wasza reakcje na powrotnego posta xd możliwe ze podczas tej zawieszki pojawi się jakiś rozdział ale nie wiemy jeszcze czy na pewno i kiedy. Zadbam też żeby nie było tu za pusto xd
Także do zobaczenia po maturze xd modlcie się za mnie do potwora spaghetti, bogów greckich, harrego pottera lub kogo tam chcecie xd
Całuski Niewi :**
P.S Dziewczyny napiszą jeszcze cos od siebie jak tylko będą mogły
Witajcie kochani! ;c jakoś tak mi się smutno zrobiło... ;____; Niestety, jest prawie 20, a ja dopiero dopadłam kompa, bo przedtem miałam w pizdu lekcji i nauki i teoretycznie powinnam teraz robić ten pieprzony folder o mojej gminie na WOS >.> To też jest powód zawieszki, ponieważ szansa że napiszemy ten ledwo co zaczęty rozdział na sobotę są równe zeru... Pierwsza gimnazjum zaczyna dawać się we znaki bardziej niż zwykle i bez w miarę systematycznej nauki nie udźwignę tego wszystkiego, tak więc póki to wszystko się jakoś nie uspokoi, blog pozostaje... uśpiony? ;D Mam nadzieję, że przez to łatwiej będzie mi nad tym wszystkim zapanować, wybaczcie ;c
No i teraz to co Niewi już pisała, czyli JESTEŚCIE NAJLEPSZYMI CZYTELNIKAMI POD SŁOŃCEM! ;* Gdyby nie wasze wparcie, już dawno byśmy to wszystko rzuciły. A kiedy słyszę, jaki to nasz blog jest przewspaniały, wyjątkowy (no tak, geje niezbyt często pojawiają się w opowiadaniach o Raurze XD) i ogólnie zajebisty, od razu dostaję takiego powera, że (zacytuję pewną bloggerkę) jestem w stanie odłożyć świetną książkę, olać hit filmowy i zabrać się za pisanie. DZIĘKUJĘ <3 Dziękuję za to, że niezbyt często pojawiały narzekania na moje japońskie wstawki, ciągłe nawijanie o anime i rzeczach, które was kompletnie nie interesują. Dziękuję za zaakceptowanie zrujnowania psychiki Van, za to że komentujecie i ZA TO, ŻE BYLIŚCIE <3
W międzyczasie może wrzucę tu napisanego pod nagłym natchnieniem One-shota, ale zależy to już tylko i wyłącznie od was ;) są chętni? pojawił się on już na moim 2. blogu. Jeśli kogoś to interesuje, to zapraszam! Tam również możecie wesprzeć mnie w tym co tworzę. będzie mi niezmiernie miło, bo przyznam że zabierając się za bloga o takiej tematyce nie zdawałam sobie sprawy, jak ciężko go wypromować :/ LINK
WRACAMY PO MATURZE NIEWI.
AMEN.
BYWAJCIE! ;c
~Ciasteczko >w<
.................................................................... Sorki...................................................................
Hejka tak jak już wszystko z góry wiecie zawieszamy bloga . Możecie być pewnie na nas wkurzone bo to fakt miałyśmy wstawiać wam opowiadania co dwa tygodnie i to fakt że już miałyśmy jedną przerwę w której miałyśmy napisać opowiadania tak jakby " na przód" i można by było dodać jeszcze dużo faktów ale starczy.
Wiecie prowadzę tego bloga z Niewi. i Ciasteczkiem no praktycznie od nie dawna strasznie się cieszę że obie się zgodziły na przyjęcie mnie do takiego no jakby ''swojego grona'' bo to dało mi krok do całkiem nowego poznawania życia (no może za ostro powiedziane ale chodzi o coś w tym stylu) może i powiecie że za bardzo przynudzam was tymi moimi zwierzeniami ale po prostu chcę WAM przez to powiedzieć że długo czekałam na taki no jakby "BONUS" a one mi go dały więc chodzi tu o to abście i wy trochę poczekały.. a może być z tego niezła checa .No bo uwierzcie Niewi ma teraz dużo nauki ii nie zaprzeczę że ja również mam jej do buluwięc trzeba to po prostu CZEKAĆ .
Dziewczyny (i chłopaki żeby nie było jakby coś .) jesteście Naj Naj Najlepsi i ja Asia mówię że WIERZĘ WAS ;* że wytrzymacie i poczekacie na nas te DZIEWIĘĆDZIESIĄT- ILEŚ DNI.
MATULU KOCHANA MAMY JUŻ PONAD 50 tys wyświetlń jeju *.*
Na początku sobie myślałam czy wgl dojde do takiej liczby i ile mi to zajmnie. Nie wiem czy szybko to się stało i czy to sukces ale strasznie się cieszę razem z dziewczynami xd
Teraz pozostaje nam tylko czekac na 100 tys. xd wtedy to już będzie oporowa zajawka xd
Chcę coś od razu powiedzieć odnośnie rozdziału który jest niżej. Jedni mówią zę to najlepszy rozdział i ze supper świetnie ale jest też osoba która ma zastrzeżenia ( jeśli ktoś ją zhejtuje to dostanie w łeb, ma prawo do wsłasnego zdania i my je szanujemy xd) jeśli chodzi o Sterlinga z Calumem to uparła się na to Ciasteczko a ja pomyślałam że w sumie czegoś takiego (chyba) jeszcze nie było więc czemu niee. Chciałam zaznaczyć że to był (na razie) tylko pocałunek a po drugie na imprezie xd to ze tylko napisałyśmy o upitej Laury nie znaczy że inni nie byli :D Zawsze stara się robić wszytsko zgodnie z realiami, a na imprezach się dzieje mnóstwo rzeczy xd jak czasami słyszę to nic tylko się załamać xd
Wydarzy się jeszcze całkiem dużo rzeczy (chyba) więc zobaczyy jak zareagujecie xd
I przepraszam cię Anonimku że o tym wspomniałam ale to pierwszy taki komentarz i mną poruszył więc wiesz muszę się jakoś do niego ustosunkować xd
Z perspektywy Van
- Vaaaaaaaaaann - dobiegł mnie krzyk siostry z jej sypialni. Wychyliłam głowę z łazienki i wydarłam się:
- Czeeegooooo!!!!!
- Gówno! Mówi się słucham! - odkrzyknęła
- Przecież słucham, nie da się nie słyszeć, kiedy się tak drzesz. - odgryzłam - O co chodzi?!
- Nie wiem, co mam założyć!
- Coś ładnego - ucięłam i weszłam z powrotem do łazienki, ignorując krzyki siostry, która po kilku minutach zaczęła dobijać się do drzwi. Sory, nie ma czasu, niech wkłada cokolwiek. Tylko ja mogę się grzebać. Chwilę potem Lau odpuściła i łomotanie ucichło.Nie na krótko. Po chwili usłyszałam tarcie o talerz widelcem (ugh. Jak ja tego nie nawidzę - As. ;*)
- PZESTAŃ! DOŚĆ! -krzyknęłam - Już wychodzę - uniosłam ręce w geście kapitulacji chociaż nikt tego nie widział, no chyba że ktoś mnie obserwuje. Rozejrzałam się dookoła czując na sobie zimny dreszczyk strachu. otrząsnęłam się, a chwilę później ogarnęłam że pisk ucichł.
- Jeszcze się odegram - powiedziałam cicho.
- Wszystko słyszałam!?-odkrzyknęła.
W szybkim tempie ubrałam się i umalowałam. Otworzyłam drzwi od łazienki. Na korytarzu stała zdenerwowana Laura z talerzem i widelcem w ręku - i znowu ten zimny dreszczyk Laura nie wyglądała na zbytnio szczęśliwą.
- Czy ty wiesz, która jest godzina?! - wydarła się. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie.
- 18:46 - odpowiedziałam spokojnie.
- Świetnie, umiesz odczytywac godzinę z nieelektronicznego zegarka - powiedziała ironicznie co za małpa. Czyli ile czasu mamy na dotarcie do Lynchów? - dodała.
- O mój boże, 14 minut! Rusz się, bo nie zdążymy! - chwyciłam siostrę za rękę i pociągnęłam.
Biegłyśmy przez miasto dobre 10 minut, po czym dopadłyśmy drzwi domu Lynchów. Gdy tylko weszłyśmy oświadczyłam, że nogi za chwilę mi odpadną i jeżeli teraz nie usiądę, to prawdopodobnie padnę i nie wstanę. Niestety, moje buty choć były bardzo ładne, to do biegania się nie nadawały. Rozsadowiłam się na pufie w korytarzu i zdjęłam te pomioty szatana. Laura poszła w moje ślady. Niestety, nasze leniuchowanie nie trwało zbyt długo. Po kilku minutach przyszła Rydel i zagoniła nas do roboty. Okazało się że chłopcy, jak to mężczyźni, tak jej "pomagali", że salon wyglądał jakby przeszło przez niego tornado. Rikerowi jakoś udało się przestawić odkurzać na plucie kurzem, Ross zaplątał się w serpentyny, a Rockiemu wybuchła butelka z colą, kiedy "po prostu ją otwierał". Wygoniłyśmy ich więc do kuchni, a same zajęłyśmy się sprzątaniem. Co prawda miałam coś przeciwko ale groźne spojrzenie siostry upewniło mnie w przekonaniu, że nie powinnam dyskutować. Po około pół godzinie wszystko wyglądało już znośnie. Serpentyny, balony, brak jakiegokolwiek pyłka kurzu. Ledwo usiadłyśmy by odpocząć, rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Przyszli pierwsi goście. Ross i El podłączyli pożyczone od sąsiadów gigantyczne głośniki i impreza się zaczęła. Po godzinie dotarli już wszyscy, alkohol lał się strumieniami, a w basenie pojawiali się pierwsi "mondrzy" kąpiący się w ubraniach. Przy drzwiach cały czas zmieniała się warta, która pilnowała, by do środka nie dostał się nikt nie zaproszony. Kogo jak kogo, ale dziennikarzy większość gości nie chciała widzieć. Słysząc to Rydel spanikowała i postawiła braci przed drzwiami.
- Siema siema! - krzyknęła lekko podpita Laura wbiegając do kuchni z butelką piwa w ręce, gdzie razem z Rydel wykańczałyśmy tort.
- Laura, odłóż to natychmiast! Masz być trzeźwa przynajmniej do północy! - ochrzaniłam ją. Podeszłam aby wyjąć jej z rąk alkohol. Zrobiła jednak zgrabny unik i uciekła na drugi koniec pokoju, gdzie pociągnęła z butelki solidny łyk, po czym uśmiechnęła się słodko. Skaranie boskie z tą dziewczyną. Czasem wydaje mi się, że to ja jestem jej matką. No dobra, zwykle to Laura nią jest, ale jeśli chodzi o imprezy, to ja przejmuję dowodzenie. Zwłaszcza, kiedy ma nam pomóc, a nie leżeć pijana w kącie. No cóż, już po ptakach, teraz na nie wiele się nam zda. Pozwoliłam więc wyjść siostrze, która w doskonałym humorze wybiegła tanecznym krokiem z kuchni. Załamałam ręce.
- Chodź, pomóż mi to przenieść - poprosiła Rydel, próbując podnieść całkiem sporych rozmiarów tort.
- A w życiu! - zaprotestowałam. Pobiegłam do salonu i zaciągnęłam do kuchni za uszy dwóch najbliżej stojących właścicieli blond czupryn, jak się okazało Rikera i Ross'a, po czym prezentując im swój najgroźniejszy wzrok wskazałam tort. Bez słowa sprzeciwu wzięli go i wynieśli do salonu, a ja z Rydel przybiłyśmy sobie piątkę i podążyłyśmy za nimi.
- Prosimy o uwagę!! - krzyknęłam najgłośniej jak umiałam. Ku mojemu zdziwieniu wszyscy ucichli, a ktoś wyłączył nawet muzykę.( WoW ja to jestem mistrzu,ale mniejsza o to) - Możliwe, że nie wiecie, ale nie przyszliście tu sobie bez okazji. Nasza kochana blondi obchodzi dziś swoje 20 urodziny! - rozległy się brawa, a jubilatka lekko się zarumieniła.
- Brawo brawo! - darła się Laura, a ja przewróciłam oczami. Zanim ktokolwiek zdążył zareagować podbiegła do Rydel, krzycząc "WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!". Niestety potrąciła po drodze Rossa, który zachwiał się i wyrzucił tort na podłogę. Zapadła niezręczna cisza, w czasie której przytłumione przez alkohol umysły gości przetwarzały to, co się stało. Walnęłam Laurę od tyłu w głowę, po czym zajęłam się zbieraniem resztek ciasta z ziemi. Po chwili dołączyła do mnie Rydel.
- Idź po prezent - szepnęłam do Rossa, który popędził do drzwi. Ze względu na rozmiar miśka i przedurodzinową manię sprzątania Rydel poprosiliśmy sąsiadów o przechowanie go. Oni sami wyczuwając ostrą imprezę gdzieś się dziś zmyli, zostawiając nam klucze. I chwała im za to. Po 5 minutach, gdy goście zaczęli się już nudzić, podłoga w salonie została zmyta, a chłopak dalej nie wracał zaczęłam odrobinę się o niego martwić. Postanowiłam więc interweniować i wyszłam przed dom. Tam ujrzałam Rossa stojącego na podwórku z ogromnym miśkiem i kłócącego się z Elem i Rockym, którzy stali w tym czasie na warcie.
- Co się stało? - zapytałam zdezorientowana.
- Nie chcą mnie wpuścić do środka! - poskarżył się Ross.
- Nie ma zaproszenia - wzruszył ramionami El. Pacnęłam się dłonią w czoło, po czym podeszłam do blondyna, chwyciłam go za ramię i posyłając mordercze spojrzenie chłopakom wciągnęłam do domu.
- Proszę o jeszcze chwilę uwagi! - krzyknęłam do gości w salonie. - Przyjechał prezent!
Ross wszedł zadowolony do pokoju ciągnąc za sobą wielkiego miśka ubranego w koronkową bieliznę. Rydel zatkało. Goście zaczęli się śmiać i bić brawo. Blondynka podeszła do pluszaka i wyjęła mu z łapek kolorową kartkę A3. Przeczytała po cichu życzenia i westchnęła ciężko. Ktoś w tłumie krzyknął, by przeczytała na głos. - Żeby przypomnieć ci, że jesteś już dorosła i możesz mieć dzieci. - wyrecytowała zażenowana. - PS: Znajdź sobie chłopa! No już, kto maczał w tym palce?! - Ja, Ross, Raini i Laura ukłoniliśmy się nisko. Laura co prawda trochę się zachwiała, ale mało kto to zauważył. Rydel podeszła do nas i każdemu po kolei niezbyt mocno dała w łeb, po czym przytuliła mocno.
- Dziękuję... - szepnęła. Gdy się od nas oderwała po policzku spłynęła jej pojedyńcza łza... Łza szczęścia
- Nigdy nie zrozumiem, dlaczego kobiety płaczą w takich momentach - westchnął Ross. Uśmiechnęłam się.
- Wy nigdy nie płaczecie, więc płacze za was wszystkich... - szepnęłam.
- Słucham? - zdziwił się chłopak.
- Nic nic - uśmiechnęłam się i podbiegłam do jubilatki, po drodze wpadając na kogoś.
- Ojej, strasznie cię przepraszam, nie chciałam - podniosłam wzrok i ujrzałam przystojnego bruneta. - OMG ty jesteś Jean-Luc Bilodeau z Baby Daddy. Razem z siostrą kochamy ten serial. - powiedziałam podekscytowana.
- No tak to ja - odpowiedział uśmiechając się promieniście co sprawiło że zmiękły mi kolana. Stałabym jak słup gdyby nie Delly która podeszła.
- O widzę że już poznałaś naszego kuzyna. Jean to moja przyjaciółka Vanessa Marano. Możliwe że o niej słyszałeś.
Obyś słyszał, obyś słyszał prosze proszę, modłiam się w duchu.
- Tak słyszałem, jesteś aktorką i twoja siostra też.
Przytaknęłam skinieniem głowy.
- Siostrzenica mojej przyjaciółki z planu uwielbia Austina i Ally. Ma bzika na ich punkcie. Za każdym razem kiedy coś się miedzy nimi dzieje piszczy z zachwytu.
- Tak robi chyba każdy - wtracił się Riker który pojawił się nie wiadomo skąd. - Mój brat i Laura idealnie się sprawdzają w roli zakochanej pary prawda Van? - zapytał
- No oczywiście, świetnie im się współpracuje zarówno na planie jak i poza nim - odpowiedziałam kładąc nacisk na pewne słowa tak żeby Riker zrozumiał że ma zakończyć ten temat.
~*~
Narrator
-Delly, pomóc ci w czymś? - zajrzała do kuchni uśmiechnięta Van. Widząc skaczących po pomieszczeniu braci blondynki i swoją siostrę westchnęła ciężko. Napotykając błagalne spojrzenie Rydel, mówiące "zabierz stąd tą bandę wariatów!" skinęła głową. Podeszła do dwóch najbliższych chłopaków i ciągnąc ich za uszy oznajmiła wesoło
- Idziemy na spacer.
- Taaak! Kocham spacery! - zawołała Laura i pobiegła zakładać kurtkę. Van westchnęła ciężko i posłała Rydel pokrzepiające spojrzenie, po czym wyprowadziła na korytarz pozostałych delikwentów. Tam przyłączyli się do nich również El, Sterling i Calum. Wychodząc na dwór brunetka odetchnęła głęboko "świeżym" powietrzem i widząc, że towarzystwo zaczyna się uspokajać zaczęła rozmawiać ze Sterlingiem. Po chwili zauważyła kątem oka lekkie zamieszanie. Odwróciła się i zobaczyła Rossa goniącego Laurę
- Oddawaj moją czapkę! - krzyczał na całą ulicę. Młoda Marano ignorowała go i śmiejąc się wesoło zaczęła biec tyłem wymachując czapką blondyna. Nagle poczuła że uderzyła w coś, a raczej kogoś plecami. Przerażona bardzo powoli odwróciłą się i podniosła wzrok, ujrzała chłopaka, na widok którego zmiękły jej kolana. Stał przed nią bardzo przystojny blondyn o zielonych oczach i zdecydowanie azjatyckich rysach. Nie dała rady utrzymać równowagi i upadła na chodnik (przysłowiowe klapen dupen - Niewi xd)
- Hej, nic ci nie jest? - zapytał zaniepokojony pochylając się nad dziewczyną. W jego głosie słychać było ledwo dosłyszalną nutę obcego akcentu. Laura zarumieniła się lekko i wymamrotała, że wszystko w porządku. Próbowała wstać, ale wypity alkohol nie pozwalał utrzymać równowagi.
- Laura, wszystko dobrze? Co się stało? - zawołał zaniepokojony Ross pochylając się nad brunetką i pomagając wstać.
- Nic, tylko... wpadłam na niego... - mruknęła wskazując palcem na zielonookiego.
- Jestem Usui Takumi - przedstawił się chłopak. Ross zmierzył go podejrzliwym spojrzeniem.
- Ross Lynch. Miło poznać. - podał rękę blondynowi z miną świadczącą, że tak na prawdę nie jest mu zbyt miło.
- Heeej! Siostraaa!!! Coś sobie znów zrobiła?! - krzyczała biegnąc w ich stronę wkurzona Vanessa. Zatrzymała się widząc nieznajomego blondyna - Kto to? - spytała zdziwiona.
- To Usui. - mruknął Ross. - Laura na niego wpadła.
- Ehhh... - westchnęła Van. - Przepraszam za nią. - zwróciła się do Takumiego. - Jestem Vanessa Marano, a ta co na ciebie wpadła to moja siostra, Laura.
- Miło poznać - powiedział i uśmiechnął się w taki sposób, że każdej dziewczynie mógłby zawrócić w głowie. Van nie była wyjątkiem.
- Skąd jesteś? - spytała prosto z mostu by ukryć zażenowanie.
- Słucham? - zdziwił się blondyn.
- Masz obcy akcent i wyglądasz na azjatę. - wypaliła przyglądając się uważnie twarzy chłopaka, a po głowie tłukła się jej jedna myśl "proszę, bądź japończykiem. proszę..."
- Racja, jestem z Japoni. - odrzekł z obojętną miną. Starszej Marano zaświeciły się oczy. "TAK, TAAAK!!!" krzyczała w myślach.
- Chodzisz do liceum? - dowalił Ross. Van dyskretnie walnęła go w kostkę.
- Spokojnie, bo się chłopak przestraszy - zaśmiał się Riker, który pojawił się znikąd.
- Prędzej się przestraszy jak ogarnie że dziewczyny go rozbierają wzrokiem - zaśmiał się Rocky. - A szczególnie Van. Ja bym na twoim miejscu Sterling był zazdrosny - zwrócił się do blondyna. Który tylko wzruszył ramionmi na te słowa i wrócił do rozmowy z Calumem.
~*~
Narrator
- Siemciaaaa!!! - wydarła się Laura wbiegając do kuchni. Delly westchnęła ciężko i spojrzała wymownie na Van. Później jej wzrok padł na jasnowłosego japończyka i oczy wyszły jej na wierzch.
- Kto to? - spytała.
- Usui - przedstawiła go Vanessa. - Usui Takumi.
- Wasz znajomy?
- No... tak jakby... - jąkała się brunetka. - Laura na niego wpadła...
- Mam rozumieć, że przyprowadzacie mi do domu obcego człowieka?! A jak to jakiś psychopata albo pedofil?! - wkurzyła się Lynch.
- Spokojnie, jeśli bardzo wam przeszkadzam, to sobie pójdę - odezwał się Usui obojętnie. Blondynka dopiero po chwili zorientowała się, że powiedziała ostatnie zdanie na głos przy samym zainteresowanym i czerwona jak gaśnica zaczęła go przepraszać i zapewniać, że może zostać. No to został.
Około godzinę później pijana w trupa Laura wymyśliła, że zagrają w butelkę i ignorując sprzeciwy towarzystwa chwyciła z podłogi litrową butlę po coli i zaciągnęła przyjaciół do pokoju Rydel. Na podłodze rozsiadła sie spora grupka osób - wszyscy obecni z rodu Lynch, Van i Laura, Sterling, Raini, Calum i Usui. Na początku była to zwykła gra na pytania i wyzwania, później młodsza Marano wpadła na kolejny "genialny" pomysł.
- Gramy na całowanie! - wykrzyknęła.
- No chyba cię coś piecze! - poderwała się starsza z sióstr. Laura zamyśliła się przez chwilę, po czym zaprzeczyła, ale z pomysłu nie zrezygnowała. Koniec końców Ross musiał pocałować własną siostrę (na szczęście wynegocjował policzek...) choć wymamrotał przy tym że na trzeźwo Laura taka chętna do całowania wcale nie jest, co spowodowało wybuch śmiechu. Laura Rockiego, a Van dostała obojętnego całusa od samego Usuiego. I tak to się w miarę spokojnie toczyło, aż przyszła kolei na Sterlinga i... Caluma. Nie moi drodzy, autorki wcale nie pomieszały imion (jak to Ciasteczko ma w zwyczaju xd), celowo wstawiły dwóch facetów. Oczywistą reakcją chłopaków było "fuuuj... chyba poszaleliście!", i chociaż wszyscy obecni wstawili się za nimi Laura uparła się, że mają się pocałować. Po pięciu minutach kłótni biedacy poddali się. Oboje czerwoni jak cegła zbliżyli się do siebie i szokując wszystkich nie zrobili tego, co każdy normalny hetero na ich miejscu. Zamiast szybkiego "cmok" Calum wpił się w usta Sterlinga, a ten nie protestując zamienił tą chwilę w długi, namiętny pocałunek. Każdemu w pomieszczeniu kopara opadła do samej ziemi. Wyjątkiem był Usui, ale nawet on nie potrafił zachować kamiennej twarzy i w oczach wymalowany miał lekki szok.
- Może lepiej zostawmy ich samych... - zaproponowała Van, która pierwsza się pozbierała, ale zadowolona nie była. Patrzyła jak jej chłopak zatracił się w pocałunku z innym CHŁOPAKIEM. Reszta tylko przytaknęła i wyszła na korytarz ciągnąc po podłodze swoje szczęki i Laure która chciała zostać i grać dalej.
- Nie dziwi cię to? - spytał Ross Usuiego gdy tylko doszedł do siebie. W oczach dalej miał wymalowany lekki szok.
- Nie bardzo, przecież to było widać. - wzruszył ramionami. Reszta spojrzała się na niego jakby nagle zaczął świecić. Po chwili Van powoli przytaknęła. Podświadomie podejrzewała to już od jakiegoś czasu, ale jakaś część jej nie potrafiła tego zaakceptować.
~*~
Narrator
2 godziny później Laura leżała w łóżku pewnego blondyna. Nie wiedziała, gdzie jest ani jak się tu znalazła, ale było jej wygodnie i cieplutko, postanowiła więc na razie się nie ruszać. Jednak nie było jej to dane ponieważ usłyszała jak ktoś się jej pyta.
- Wstałaś już śpiochu? Spałaś mocno w kuchni na blacie, więc przeniosłem cię tutaj a tak w ogóle skąd się wziełaś w TAKIM miejscu? - zaśmiał się blondyn z lekkim zdziwieniem. Brunetka uchyliła trochę powieki i nagle podniosła się do pozycji siedzącej
- Eee, to tylko ty Rossiu. Cio ty tu robisz? - mówiła dziecinnym głosem. - Przyszedłeś tutaj pocałować swoją Laurunię, bo w butelce ci się nie udało. Co niee? Ty mały zboczeńcu! - dodała waląc chłopaka w ramię. Nazwanie go małym było dość śmieszne ponieważ ze swoim ponad metr osiemdziesiąt do małych nie należał.
- Hahahhaa. Nie wytrzeźwiałaś jeszcze co?
- Posuwasz się za szybko wiesz? - Laura gadała jak najęta w ogóle nie zwracając uwagi na to że coś się do niej mówi. Blondyn przybliżył się do dziewczyny tak że ich twarze dzieliło pięć centymetrów.
- Wygląda na to że posmakowała ci pigwowa nalewka. ( ona jest pyyszna *.* - Niewi Niewi, w tym wieku? dopiero ci 18 stukneło, kiedy niby piłaś? ;D No jak to gdzie? W domu! :D a jeszcze przez cłąy rok miałam 18 innych ) - powiedział i odsunał się a Laura złapała go za włosy.
- Wooow jakie one miękkie - rzekła z zachwytem maltretując głowę blondyna. - Myślałam że będą ostre i kujące. Hihihihi jakie fajne - cieszyła się jak małe dziecko.
- Okeeej - odpowiedział jej trochę zażenowany blondyn i wyciągnął kamerę, którą zawędził Raini.
- Co ty robisz?
- Nie uwierzysz mi kiedy rano się pozbierasz, dlatego potrzebuję jakiś dowodów. Czas na wywiad z Laurą Marano! Powiedz nam: Czujesz się dobrze?
- Taaaaaak - powiedziała rozradowana dziewczyna.
- Jesteś kompletnie pijana i nic nie będziesz pamiętać?
- Taaaaaaak.
- Przyznajesz że zawsze ci się podobałem?
- Taaaaaaak.
- Mam nadzieję że mnie nie zabijesz jak to zobaczysz - powiedział chłopak kierując obiektyw na siebie.
- Do kogo ty mówisz? - zapytała zdezorientowana brunetka.
- Do Laury z przyszłości kiedy to zobaczy - odpowiedział i położył kamerę na szafce. - No dobra to co powinniśmy teraz zrobić...? - spojrzał na dziewczynę która zaczęła mocować się z suwakiem od sukienki.
- Nie mów mi, że masz zamiar się rozebrać - powiedział zszokowany takim obrotem sprawy Ross.
Brunetka spojrzała na niego nieprzytomnym spojrzeniem dalej próbując rozsunąć suwak.
- Ahh, jest tak gorąco - jęknęła.
Ross wstał i stanął nad Laurą jeżdżąc po niej wzrokiem.
- Proponujesz mi coś? - zapytał. Ta na niego spojrzała a on zarzucił na nią koc i zwinął w rulon.
- Hej Ross!
- Hahhaa jaki fajny krokiet z ciebie Marano.
- Wypuść mnie! Gorąco!
Blondyn tylko się zaśmiał.
- Wypuść mnie... Proszę... - powiedziała uroczym głosem.
Chłopak popatrzył na nią zszokowany.
- O czym ty myślisz zboczeńcu?! - krzyknęła Laura wydostając się z rulonu i stając na łóżku. Było to jednak złe posunięcie ponieważ zakręciło jej się w głowie i poleciała do tyłu. Zaliczyłaby przy tym dość mocne spotkanie z podłogą gdyby blondyn jej nie złapał. Trzymając ją w ramionach czuł bijące od niej gorąco.
- Tak mi gorąco...Ross?
- Hmm?
- Rozbierz mnie. Ross szybko... Gorąco.
- Majaczysz jak zwykle Marano, nie ma mowy - odpowiedział kładąc ją z powrotem na łóżku.
- Ty głupku - wymamrotała.
- Czas spać napaleńcu - zaśmiał się i wyszedł z pokoju.
~*~
Następnego dnia...
W schludnym do tej pory domu Lynchów panowało istne pobojowisko. Na podłodze oprócz tony butelek, śmieci,papierków i resztek jedzenia walali się także goście, którzy swoim stanem fizycznym nie byli w stanie przewyższyć nawet dwulatka. Wszyscy powoli zaczęli się wzbudzać, pamiętajac, bądź nie wydarzenia z minionej imprezy.Ci w lepszej formie zaczęli się wytaczać ku wyjściu ciągnąc ze sobą swoich towarzyszy,żeby tylko uniknąć krzyku Delly kiedy zobaczy to pobojowisko. I w ten sposób w domu zostali główni organizatorzy imprezy śpiący sobie smacznie i nie zdający sprawy z tego co ich czeka w bardzo bliskim czasie. Zapomnieli bowiem oni o najważniejszych gościach którzy teraz właśnie wylądowali na lotnisku które było oddalone o 2 godziny od ich celu.
*******************************************************************************
TADAM po wielu trudach ogarnięcia autorek UDAŁO SIE TO NAPISAĆ! matko bosko to był chyba rozdział na przełamanie, jeszcze nie było tak żebyśmy tak wolno ogarnęły się z napisaniem rozdziału ale cóż musi być ten pierwszy raz xd
Mam nadzieję że wam się spodoba i wyrazicie swój zachwyt lub też niezadowolenie w dużej ilości komentarzy na które już czekam z niecierpliwością xd
NASTEPNY za 2 TYGODNIE xd
BOŻE TO BEDZIE ZAJEBISTE *.* a moment kiedy Laura śpiewa Bilion Hits jest kompletnie nie do opisania <3 ( znaczy mojego zachwytu) a to na poczatku jest meega urocze a głosy się idealnie łączą i dopełniają :D
Doberek! :D Jak już Niewi wspomniała, dawno nie pisałyśmy rozdziału tak długo. (ale zwróćcie uwagę, jaki on długi ^^) Powodem tego jest po prostu koniec semestru... Jezu, tyle nauki to ja jeszcze w życiu nie widziałam ;___; Poprzedni weekend cały spędziłam przy książkach. Chociaż Niewi i tak ma gorzej, w końcu matura w tym roku... Asia na święta za granicą, a ja całe ferie nołlajfiłam w "Bleach" Uznałam, że muszę to skończyć póki mam wolne, bo nie zdam .-. Dostałam oczywiście za to porządny opieprz i musiałam wreszcie wziąć się do roboty...
Jak oczywiście zauważyliście, pojawiła się nowa postać. Jest ona efektem mojego nagłego natchnienia, by do opowiadania wstawić Happy'ego, gadającego, niebieskiego kota. Niewi niestety nie wyraziła zgody i zażartowała, że może jeszcze Usuiego. No to dobra! ;D
lalala a ja mam gify z Usuim <3
jeszcze jedna ważna sprawa. Wreszcie skontaktowały się ze mną 2 osoby. I ja proszę żeby mi łaskawie
odpisać, jedna z drugą >.> (Droga Halley, kiedy napisałaś byłam bez neta i przeczytałam wiadomość po kilku dniach, wybacz .-.)
Ach, i ogromnie dziękuję wszystkim którzy te nasze wypociny czytają i zapędzając mnie do roboty. Odkąd piszę tego bloga pisanie idzie mi o wiele lepiej i szybciej niż kiedyś. Nawet moja durna polonistka wychwaliła ostatnio moją pracę, twierdząc że jest najlepszą z 3 klas które to pisały <3 No i jedyna 5 z polaka na roku się kłania B| co ja bym bez was zrobiła <3 dziękuuuję ;****
jeszcze poczytajcie mojego drugiego bloga, bo tam tak pusto że aż się echo niesie... ;___; http://ciasteczko-z-czekolada.blogspot.com/
całusy ;*
~Ciasteczko <3