W tym czasie, jeśli nie macie co czytać, to zapraszamy na bloga Ciasteczka i KILKA INNYCH, NASZYM ZDANIEM CIEKAWYCH
Zapraszamy na nasz ostatni, pisany na bieżąco rozdział c: ENJOY!
*******************************************************************************
Staliśmy przed drzwiami do gabinetu Smitha, pierwsza weszła Laura i ni z gruszki ni z pietruszki zaczęła od progu wydzierać się na szefa. Jednak w tym momencie należą jej się brawa za odwagę, ponieważ padło tam kilka niecenzuralnych słów...
*Z perspektywy Laury*
-Nie, nie, nie tak nie będzie! jesteś skończonym... - zaczęłam krzyczeć na szefa, lecz nie skończyłam bo ktoś zatkał mi usta, lekko mnie uniósł i wyniósł z biura .Mianowicie był to Ross, który znów wypsikał się moimi ulubionymi perfumami. Pewnie robi to specjalnie. Nie zmieniło to jednak faktu że wkurzyłam się na niego i wrednie ugryzłam w rękę.
- Ała... zwariowałaś już do reszty? - krzyknął puszczając mnie. - Zęby piłowałaś czy co?
- A żebyś wiedział... - syknęłam wściekła. Musiałam wyglądać naprawdę przerażająco, bo zaraz się odsunął ze strachem w oczach. I dobrze, niech zna swoje miejsce.
Odwróciłam się na pięcie w stronę biura, lecz nie zdążyłam nawet ich dotknąć, kiedy zostałam złapana od tyłu i unieruchomiona przez jakąś drobną osóbkę. Van... ja nie wiem, gdzie ona się tych wszystkich rzeczy nauczyła, ale trzymała mnie w taki sposób, że nie miałam żadnych szans się uwolnić. Zrezygnowana szybko przestałam się szarpać, a siostra, najwyraźniej bardzo zadowolona przysunęła twarz do mojego ucha i szepnęła:
- A teraz siostrzyczko, grzecznie wejdziemy do gabinetu pana Smitcha i ładnie go przeprosisz. prawda? - przytaknęłam, dla świętego spokoju. - Świetnie, a potem oddasz mi głos i powiem w twoim imieniu wszystko, co ci leży na sercu, ale w kulturalniejszy sposób. dobrze?
- No chyba cię cycki swędzą. - sprzeciwiłam się.
- Dobrze? - powtórzyła pytanie Van i ścisnęła mnie mocniej.
- Aaaaał... - jęknęłam. - Dobrze już, dobrze...
- No to się cieszę. - puściła mnie, a ja zaczęłam rozmasowywać ramię. Ciekawe, czy jest jakiś trik, żeby się w tego uścisku uwolnić...
Ross patrzył na tą scenę z niemałym zdziwieniem. No, niech się boi mojej siostry, powinien...
Po chwili weszliśmy do gabinetu szefa. Vam zmroziła mnie wzrokiem, przez który miałam ochotę zapaść się pod ziemię... Lekko zawstydzona bąknęłam:
- Przepraszam... - Pan Smith roześmiał się i powiedział:
- Spokojnie, moja droga. Każdy by tak zareagował na twoim miejscu... Widać, masz coś z siostrą wspólnego... - puścił oko do Van, a ta się lekko zarumieniła. Czy ja o czymś nie wiem? - Jednak prawdą jest, że wrednie wrobiłem was w podpisanie umowy, której nie dano wam było przeczytać... wiedziałem, że gdy do niej zajrzycie, nie mam co liczyć na waszą zgodę, a bez tego podpisu reżyser wydłubał by mi pewnie oczy... (Itachi! :O ^/_\^) - wszyscy patrzyliśmy się na niego, nic nie rozumiejąc. Znaczy, każdy coś tam kojarzył, że z umowy wyjdą zapewne bardzo ładne kwiatki, ale... CHWILA, CO?!
- Widzę, że nie bardzo rozumiecie... - uśmiechnął się pan Smith. Telepatia? - Otóż Laura, Ross... - Westchnął głęboko - Od teraz przez pewien czas, w ramach kampanii reklamowej będziecie udawać parę. - chwila ciszy na sali, w czasie której przetwarzaliśmy te informacje... Nagle poderwałam się z krzesła, krzycząc:
- Co do kurwy, nędzy?! (znów sory za przekleństwa, ale w takich momentach bez nich się nie da ;D - Ciastek) Ja i on?! No chyba was coś boli...
- Ojśś... jak słodko... <3 - pisnęła Van. - Ale by było romantycznie, gdyby na prawdę się w sobie zakochali... - rozmarzyła się... Super, odleciała... no to tą panią jak na razie mamy z głowy.
- Uspokój się, Marano. - Szepnął Lynch. - Ja się tym zajmę. - Wzięłam kilka głębokich wdechów, żeby się uspokoić i usiadłam.
- Czy to na prawdę konieczne? - spytał Ross.
- Jeśli tego nie zrobicie, czekają was konsekwencje prawne...
- Ta, konsekwencje prawne... - powiedziałam obojętnie
- Lauro to nie są żarty. jeśli nie będziecie udawać pary wtedy nie ja, a sąd z wami sobie porozmawia.
No dobra poddaję się. Nie za bardzo mi się chce tłuc po sądach przez tych idiotów.
- Czyli co?? Teraz mam udawać że jestem dziewczyną tego gnojka? - zapytałam poirytowana.
- yyyyy… tak? – wtrąciła się Van.
- Gnojka tak?... Ja ci zaraz dam gnojka, ty ... - zaczął blondyn ale mu po chamsku przerwałam.
- Zamknij się Lynch... ja teraz gadam, ty swoje powiedziałeś. Ross słysząc słowa Laury i widząc stojącą obok Ness, która w tym momencie piorunowała go wzrokiem, zrezygnował. podszedł do kanapy i naburmuszony klapnął na niej, niczym wkurzony jednorożec (tak wiem napisałam jednorożec, ale to dlatego że .... a zresztą nwm dlaczego ..jak coś to się wytnie – Asia jednorożce tak już mają, że się fochają. Zwłaszcza, te blond xd - Ciasteczko) dziewczyny zaczęły się z niego śmiać, bo wiedziały że przestraszył się Vanessy. Nawet Smift miał z niego wielki ubaw... Ross za to fochnął się totalnie, ale mało kto się tym przejął. Tacy ludzie urodzili się po to, żeby mieć z nich bekę.
Około godziny później w domu Lynchów.
Chłopaki od dobrych kilku minut zasypywali Rossa stertą zbędnych pytań, typu „Czy sekretarka Smitha była ładna?” i oczekiwali na nie dość szczegółowych odpowiedzi… Sam Ross miał już tego serdecznie dosyć i cały czas myślał, co by robił, gdyby los był dla niego bardziej łaskawy i znajdował by się teraz w innym miejscu. Sam..
Laura za to wyżalała się dziewczynom, że nie wytrzyma z tym dupkiem, ale one tylko kazały jej się przymknąć bo chcą oglądać film, mendy jedne.. W końcu film się skończył i Van podniosła się z kanapy, przeciągając jak kot.
- Musimy się zbierać… - mruknęła. – Chodź, siostra… - Chwyciłam swoją torebkę, a Van tylko upchnęła do kieszeni spodenek telefon i słuchawki. Jak zwykle minimalistyczna… (pfffff… nie cierpię torebek… ciągle je gdzieś zostawiam i plączą się pod nogami… >.> - Ciasteczko)
Zeszłyśmy na dół, przytuliłyśmy Rydel, powiedziałyśmy wszystkim „pa” i już chciałyśmy wyjść, kiedy Riker zaoponował:
- Ross, czemu się nie pożegnasz ze swoją dziewczyną jak należy?
-CO? – spytali Ross i Laura jednocześnie
- No dawajcie, przecież i tak będziecie musieli udawać, poćwiczycie trochę.
- Czekajcie, musimy się przygotować psychicznie - mruknęła Laura i pociągnęła Rossa za rękaw do kuchni.
- Dobra, trzeba to zrobić bardzo wiarygodnie Lyn.. Ross. – Ledwo mi to przeszło przez gardło… brrr…
- Oo powiedziałaś do mnie Ross, coś nowego! – wrednie naśmiewał się ze mnie Ross..
- Zamknij japę Lynch i się ogarnij.
- I czar prysł - wymamrotał pod nosem
- Mówiłeś coś?
- Niee, dobra miejmy to już za sobą - odwrócił się i wyszedł.
*Narrator*
„Zakochani” weszli ponownie do przedpokoju.
- No, to akcja! – zaśmiała się Van. Laura i Ross zaraz weszli w swoje role.
- Pa kochanie… - o boże, jak ona to z siebie w ogóle wydusiła?
- Cześć… - mruknął uwodzicielsko Ross i cmoknął dziewczynę w policzek. Tylko nie spalić buraka, nie spalić buraka! Ale co tu dużo mówić, jemu wyszło to o wiele bardziej wiarygodnie…
- Dziękujemy za uwagę! – ukłonili się.
- To tyle? – spytała niedowierzając Rydel
- Co to w ogóle miało być? – Wykrzyknęli Riker i Ell
- No pożegnaliśmy się? – zapytał głupio Ross.
- HAHAHAHHAH - zaczęli się śmiać na całe gardło. - Wy jesteście parą a nie znajomymi. Macie się żegnać jak para. Tak jakby to było wasze ostatnie spotkanie.
- No chyba cię coś boli. Jeszcze do końca nie ogarnęliśmy, że mamy udawać parę a wy już macie sprośne myśli. Może od razu nas do łóżka wyślecie? - zdenerwował się Ross.
- Oj brat nie spinaj się. Pokażę ci, jak to się robi - odpowiedział Riker.
Podszedł do Laury i powiedział:
- Pa, kochanie - następnie ujął jej twarz i złożył jednocześnie delikatny ale i stanowczy pocałunek.
Kiedy skończył wrócił jakby nigdy nic na kanapę. Laura za to była w ciężkim szoku. Nie mogła się ruszyć. W Rossie się gotowało. Rydel opadła szczęka. Rocky i Ell szczerzyli ryje. A Van wzięła i wyszła trzaskając drzwiami. Riker natychmiast wstał i pobiegł za nią. Znalazł ją nad basenem gdzie chodziła w tą i z powrotem mamrocząc:
- Ugh... co za debil... trzymajcie mnie bo nogi z dupy powyrywam. wymyślę jakieś dobre tortury... nadzieję na parasolkę! (Another! *o* - Ciasteczko) Spalę na stosię! Albo nie, parasolka lepsza...
Podszedł więc od tyłu i powiedział:
- Wiedziałem że będziesz zazdrosna.
Odwróciła się i spiorunowała go wzrokiem:
- No chyba cię do reszty posrało. Po prostu nie chce żeby ktokolwiek krzywdził moją siostrę. Już ją wpakowali w ten związek i chociaż się upiera że to jest obrzydliwe, coś czuję ze niedługo zaczną się dogadywać. <<złowieszczy śmiech>> Więc z łaski swojej nie wtranżalaj się w tą sprawę.
- Nie będziesz mi mówiła co mam robić. Zrobiłem to dlatego, żeby mój braciszek sie trochę bardzie postarał i w końcu ogarnął. Oboje twierdzą, że się nie lubią a jednak coś ich do siebie ciągnie. Zupełnie jak NAS. - przybliżył się do Vanessy jeszcze bardziej - To co, buziak na zgodę i wracamy? - zaproponował uśmiechając się szarmancko.
- Chciałbyś, co? A wiesz... - zaczęła Van uwodzicielsko smyrając Rikera po klatce piersiowej - Po moim trupie - i wepchnęła go do basenu, po czym zaśmiała się szaleńczo. Kiedy spod wody wynurzyła się jego... lekko wilgotna głowa dostała niepohamowanego napadu śmiechu. Zaczęła tarzać się po ziemi.
- Haha bardzo śmieszne - powiedział mokry jak kura Riker.
- A żebyś wiedział - powiedziała, płacząc ze śmiechu.
- No wiesz, to było wredne…
- Wiem… - wydusiła i znów zaniosła się śmiechem
- Osz ty… -Wkurzył się blondyn i wciągnął Van za kostkę do basenu. Ta pisnęła w niebogłosy.
- Czy ciebie za przeproszeniem, pojebało?! Koszulka mi się zniszczy! I skurczy! - wydzierała się na biednego Rikera. – Oddajesz mi 20 dolców…
- Ehh… nigdy nie zrozumiem dziewczyn…
- Coś ty powiedział?! – upss.. powiedział to na głos? – No to się doigrałeś…- Rzuciła się na niego i wcisnęła mu głowę pod wodę. Chłopak szarpał się i próbował uwolnić, jednak oczywiście, Van była silniejsza… (ehh.. co się w tych czasach dzieje z chłopakami… .____. - Ciasteczko) Puściła go dopiero po jakichś 30 sekundach. Biedak…
Wtedy Riker ładnie przeprosił Vaessę, obiecał oddać jej 20 dolarów i oficjalnie uznał jej wyższość, po czym oboje wrócili do domu . Wszystkie oczy były skierowane na nich. Blondyn wyglądał jak siedem nieszczęść, a Ness, mimo, że mokra, była aż nieprawdopodobnie z siebie dumna.
- Van coś ty mu zrobiła - spytała zdziwiona Lau.
- Nie ważne… - mruknął Riker.
- Właśnie, nie ważne. Chodź siostra, spadamy. – zadecydowała Van.
- NIE WAŻNE?! Stary, powaliła cię dziewcyna ... - wtrącił El bo jak zawsze musiał coś dodać.. ..
- Zamknij się chłopie i nie komentuj . Teraz muszę się przebrać... A jak ktoś odważy się mnie wepchnąć do wody niech wie że mam piąstki których nie zawaham się użyć - powiedzial próbując robis groźną minę.
- Przy mnie się chyba zawahał… - wtrąciła Van, na co reszta wybuchnęła śmiechem. Nagle Rik, nieźle wkurzony, zaczął zdejmować koszulkę. Van zauważywszy umięśnioną klatę chłopaka odwróciła się o 180 stopni, bo nie chciała znowu wpaść w trans jak wtedy gdy nocowała u Ryd.
- Laura idziemy - powiedziała i pociągnęła siostrę za rękę . Ta przelotnie powiedziała "pa" i obie znalazły się za drzwiami lynchów.
*******************************************************************************
Staliśmy przed drzwiami do gabinetu Smitha, pierwsza weszła Laura i ni z gruszki ni z pietruszki zaczęła od progu wydzierać się na szefa. Jednak w tym momencie należą jej się brawa za odwagę, ponieważ padło tam kilka niecenzuralnych słów...
*Z perspektywy Laury*
-Nie, nie, nie tak nie będzie! jesteś skończonym... - zaczęłam krzyczeć na szefa, lecz nie skończyłam bo ktoś zatkał mi usta, lekko mnie uniósł i wyniósł z biura .Mianowicie był to Ross, który znów wypsikał się moimi ulubionymi perfumami. Pewnie robi to specjalnie. Nie zmieniło to jednak faktu że wkurzyłam się na niego i wrednie ugryzłam w rękę.
- Ała... zwariowałaś już do reszty? - krzyknął puszczając mnie. - Zęby piłowałaś czy co?
- A żebyś wiedział... - syknęłam wściekła. Musiałam wyglądać naprawdę przerażająco, bo zaraz się odsunął ze strachem w oczach. I dobrze, niech zna swoje miejsce.
Odwróciłam się na pięcie w stronę biura, lecz nie zdążyłam nawet ich dotknąć, kiedy zostałam złapana od tyłu i unieruchomiona przez jakąś drobną osóbkę. Van... ja nie wiem, gdzie ona się tych wszystkich rzeczy nauczyła, ale trzymała mnie w taki sposób, że nie miałam żadnych szans się uwolnić. Zrezygnowana szybko przestałam się szarpać, a siostra, najwyraźniej bardzo zadowolona przysunęła twarz do mojego ucha i szepnęła:
- A teraz siostrzyczko, grzecznie wejdziemy do gabinetu pana Smitcha i ładnie go przeprosisz. prawda? - przytaknęłam, dla świętego spokoju. - Świetnie, a potem oddasz mi głos i powiem w twoim imieniu wszystko, co ci leży na sercu, ale w kulturalniejszy sposób. dobrze?
- No chyba cię cycki swędzą. - sprzeciwiłam się.
- Dobrze? - powtórzyła pytanie Van i ścisnęła mnie mocniej.
- Aaaaał... - jęknęłam. - Dobrze już, dobrze...
- No to się cieszę. - puściła mnie, a ja zaczęłam rozmasowywać ramię. Ciekawe, czy jest jakiś trik, żeby się w tego uścisku uwolnić...
Ross patrzył na tą scenę z niemałym zdziwieniem. No, niech się boi mojej siostry, powinien...
Po chwili weszliśmy do gabinetu szefa. Vam zmroziła mnie wzrokiem, przez który miałam ochotę zapaść się pod ziemię... Lekko zawstydzona bąknęłam:
- Przepraszam... - Pan Smith roześmiał się i powiedział:
- Spokojnie, moja droga. Każdy by tak zareagował na twoim miejscu... Widać, masz coś z siostrą wspólnego... - puścił oko do Van, a ta się lekko zarumieniła. Czy ja o czymś nie wiem? - Jednak prawdą jest, że wrednie wrobiłem was w podpisanie umowy, której nie dano wam było przeczytać... wiedziałem, że gdy do niej zajrzycie, nie mam co liczyć na waszą zgodę, a bez tego podpisu reżyser wydłubał by mi pewnie oczy... (Itachi! :O ^/_\^) - wszyscy patrzyliśmy się na niego, nic nie rozumiejąc. Znaczy, każdy coś tam kojarzył, że z umowy wyjdą zapewne bardzo ładne kwiatki, ale... CHWILA, CO?!
- Widzę, że nie bardzo rozumiecie... - uśmiechnął się pan Smith. Telepatia? - Otóż Laura, Ross... - Westchnął głęboko - Od teraz przez pewien czas, w ramach kampanii reklamowej będziecie udawać parę. - chwila ciszy na sali, w czasie której przetwarzaliśmy te informacje... Nagle poderwałam się z krzesła, krzycząc:
- Co do kurwy, nędzy?! (znów sory za przekleństwa, ale w takich momentach bez nich się nie da ;D - Ciastek) Ja i on?! No chyba was coś boli...
- Ojśś... jak słodko... <3 - pisnęła Van. - Ale by było romantycznie, gdyby na prawdę się w sobie zakochali... - rozmarzyła się... Super, odleciała... no to tą panią jak na razie mamy z głowy.
- Uspokój się, Marano. - Szepnął Lynch. - Ja się tym zajmę. - Wzięłam kilka głębokich wdechów, żeby się uspokoić i usiadłam.
- Czy to na prawdę konieczne? - spytał Ross.
- Jeśli tego nie zrobicie, czekają was konsekwencje prawne...
- Ta, konsekwencje prawne... - powiedziałam obojętnie
- Lauro to nie są żarty. jeśli nie będziecie udawać pary wtedy nie ja, a sąd z wami sobie porozmawia.
No dobra poddaję się. Nie za bardzo mi się chce tłuc po sądach przez tych idiotów.
- Czyli co?? Teraz mam udawać że jestem dziewczyną tego gnojka? - zapytałam poirytowana.
- yyyyy… tak? – wtrąciła się Van.
- Gnojka tak?... Ja ci zaraz dam gnojka, ty ... - zaczął blondyn ale mu po chamsku przerwałam.
- Zamknij się Lynch... ja teraz gadam, ty swoje powiedziałeś. Ross słysząc słowa Laury i widząc stojącą obok Ness, która w tym momencie piorunowała go wzrokiem, zrezygnował. podszedł do kanapy i naburmuszony klapnął na niej, niczym wkurzony jednorożec (tak wiem napisałam jednorożec, ale to dlatego że .... a zresztą nwm dlaczego ..jak coś to się wytnie – Asia jednorożce tak już mają, że się fochają. Zwłaszcza, te blond xd - Ciasteczko) dziewczyny zaczęły się z niego śmiać, bo wiedziały że przestraszył się Vanessy. Nawet Smift miał z niego wielki ubaw... Ross za to fochnął się totalnie, ale mało kto się tym przejął. Tacy ludzie urodzili się po to, żeby mieć z nich bekę.
Około godziny później w domu Lynchów.
Chłopaki od dobrych kilku minut zasypywali Rossa stertą zbędnych pytań, typu „Czy sekretarka Smitha była ładna?” i oczekiwali na nie dość szczegółowych odpowiedzi… Sam Ross miał już tego serdecznie dosyć i cały czas myślał, co by robił, gdyby los był dla niego bardziej łaskawy i znajdował by się teraz w innym miejscu. Sam..
Laura za to wyżalała się dziewczynom, że nie wytrzyma z tym dupkiem, ale one tylko kazały jej się przymknąć bo chcą oglądać film, mendy jedne.. W końcu film się skończył i Van podniosła się z kanapy, przeciągając jak kot.
- Musimy się zbierać… - mruknęła. – Chodź, siostra… - Chwyciłam swoją torebkę, a Van tylko upchnęła do kieszeni spodenek telefon i słuchawki. Jak zwykle minimalistyczna… (pfffff… nie cierpię torebek… ciągle je gdzieś zostawiam i plączą się pod nogami… >.> - Ciasteczko)
Zeszłyśmy na dół, przytuliłyśmy Rydel, powiedziałyśmy wszystkim „pa” i już chciałyśmy wyjść, kiedy Riker zaoponował:
- Ross, czemu się nie pożegnasz ze swoją dziewczyną jak należy?
-CO? – spytali Ross i Laura jednocześnie
- No dawajcie, przecież i tak będziecie musieli udawać, poćwiczycie trochę.
- Czekajcie, musimy się przygotować psychicznie - mruknęła Laura i pociągnęła Rossa za rękaw do kuchni.
- Dobra, trzeba to zrobić bardzo wiarygodnie Lyn.. Ross. – Ledwo mi to przeszło przez gardło… brrr…
- Oo powiedziałaś do mnie Ross, coś nowego! – wrednie naśmiewał się ze mnie Ross..
- Zamknij japę Lynch i się ogarnij.
- I czar prysł - wymamrotał pod nosem
- Mówiłeś coś?
- Niee, dobra miejmy to już za sobą - odwrócił się i wyszedł.
*Narrator*
„Zakochani” weszli ponownie do przedpokoju.
- No, to akcja! – zaśmiała się Van. Laura i Ross zaraz weszli w swoje role.
- Pa kochanie… - o boże, jak ona to z siebie w ogóle wydusiła?
- Cześć… - mruknął uwodzicielsko Ross i cmoknął dziewczynę w policzek. Tylko nie spalić buraka, nie spalić buraka! Ale co tu dużo mówić, jemu wyszło to o wiele bardziej wiarygodnie…
- Dziękujemy za uwagę! – ukłonili się.
- To tyle? – spytała niedowierzając Rydel
- Co to w ogóle miało być? – Wykrzyknęli Riker i Ell
- No pożegnaliśmy się? – zapytał głupio Ross.
- HAHAHAHHAH - zaczęli się śmiać na całe gardło. - Wy jesteście parą a nie znajomymi. Macie się żegnać jak para. Tak jakby to było wasze ostatnie spotkanie.
- No chyba cię coś boli. Jeszcze do końca nie ogarnęliśmy, że mamy udawać parę a wy już macie sprośne myśli. Może od razu nas do łóżka wyślecie? - zdenerwował się Ross.
- Oj brat nie spinaj się. Pokażę ci, jak to się robi - odpowiedział Riker.
Podszedł do Laury i powiedział:
- Pa, kochanie - następnie ujął jej twarz i złożył jednocześnie delikatny ale i stanowczy pocałunek.
Kiedy skończył wrócił jakby nigdy nic na kanapę. Laura za to była w ciężkim szoku. Nie mogła się ruszyć. W Rossie się gotowało. Rydel opadła szczęka. Rocky i Ell szczerzyli ryje. A Van wzięła i wyszła trzaskając drzwiami. Riker natychmiast wstał i pobiegł za nią. Znalazł ją nad basenem gdzie chodziła w tą i z powrotem mamrocząc:
- Ugh... co za debil... trzymajcie mnie bo nogi z dupy powyrywam. wymyślę jakieś dobre tortury... nadzieję na parasolkę! (Another! *o* - Ciasteczko) Spalę na stosię! Albo nie, parasolka lepsza...
Podszedł więc od tyłu i powiedział:
- Wiedziałem że będziesz zazdrosna.
Odwróciła się i spiorunowała go wzrokiem:
- No chyba cię do reszty posrało. Po prostu nie chce żeby ktokolwiek krzywdził moją siostrę. Już ją wpakowali w ten związek i chociaż się upiera że to jest obrzydliwe, coś czuję ze niedługo zaczną się dogadywać. <<złowieszczy śmiech>> Więc z łaski swojej nie wtranżalaj się w tą sprawę.
- Nie będziesz mi mówiła co mam robić. Zrobiłem to dlatego, żeby mój braciszek sie trochę bardzie postarał i w końcu ogarnął. Oboje twierdzą, że się nie lubią a jednak coś ich do siebie ciągnie. Zupełnie jak NAS. - przybliżył się do Vanessy jeszcze bardziej - To co, buziak na zgodę i wracamy? - zaproponował uśmiechając się szarmancko.
- Chciałbyś, co? A wiesz... - zaczęła Van uwodzicielsko smyrając Rikera po klatce piersiowej - Po moim trupie - i wepchnęła go do basenu, po czym zaśmiała się szaleńczo. Kiedy spod wody wynurzyła się jego... lekko wilgotna głowa dostała niepohamowanego napadu śmiechu. Zaczęła tarzać się po ziemi.
- Haha bardzo śmieszne - powiedział mokry jak kura Riker.
- A żebyś wiedział - powiedziała, płacząc ze śmiechu.
- No wiesz, to było wredne…
- Wiem… - wydusiła i znów zaniosła się śmiechem
- Osz ty… -Wkurzył się blondyn i wciągnął Van za kostkę do basenu. Ta pisnęła w niebogłosy.
- Czy ciebie za przeproszeniem, pojebało?! Koszulka mi się zniszczy! I skurczy! - wydzierała się na biednego Rikera. – Oddajesz mi 20 dolców…
- Ehh… nigdy nie zrozumiem dziewczyn…
- Coś ty powiedział?! – upss.. powiedział to na głos? – No to się doigrałeś…- Rzuciła się na niego i wcisnęła mu głowę pod wodę. Chłopak szarpał się i próbował uwolnić, jednak oczywiście, Van była silniejsza… (ehh.. co się w tych czasach dzieje z chłopakami… .____. - Ciasteczko) Puściła go dopiero po jakichś 30 sekundach. Biedak…
Wtedy Riker ładnie przeprosił Vaessę, obiecał oddać jej 20 dolarów i oficjalnie uznał jej wyższość, po czym oboje wrócili do domu . Wszystkie oczy były skierowane na nich. Blondyn wyglądał jak siedem nieszczęść, a Ness, mimo, że mokra, była aż nieprawdopodobnie z siebie dumna.
- Van coś ty mu zrobiła - spytała zdziwiona Lau.
- Nie ważne… - mruknął Riker.
- Właśnie, nie ważne. Chodź siostra, spadamy. – zadecydowała Van.
- NIE WAŻNE?! Stary, powaliła cię dziewcyna ... - wtrącił El bo jak zawsze musiał coś dodać.. ..
- Zamknij się chłopie i nie komentuj . Teraz muszę się przebrać... A jak ktoś odważy się mnie wepchnąć do wody niech wie że mam piąstki których nie zawaham się użyć - powiedzial próbując robis groźną minę.
- Przy mnie się chyba zawahał… - wtrąciła Van, na co reszta wybuchnęła śmiechem. Nagle Rik, nieźle wkurzony, zaczął zdejmować koszulkę. Van zauważywszy umięśnioną klatę chłopaka odwróciła się o 180 stopni, bo nie chciała znowu wpaść w trans jak wtedy gdy nocowała u Ryd.
- Laura idziemy - powiedziała i pociągnęła siostrę za rękę . Ta przelotnie powiedziała "pa" i obie znalazły się za drzwiami lynchów.
*********************************************************************************
No więc, to pierwszy rozdział pisany z Asią (sory, ja się do tej Sweetaśnej nigdy nie przyzwyczaję ;D ) i ostatni, przed dłuższą przerwą c: Dlaczego znowu tak długo? Otóż mnie wciągnęło kolejne, świetne anime, które będę polecała wszystkim na około. Do tego mam teraz straszny nawał sprawdzianów i kartkówek, między innymi z niemca, którego jak już wiecie, całym sercem NIENAWIDZĘ... Czeka mnie też pewnie poprawka z chemii, ponieważ nauczycielka się na nas fochnęła i dała nam inne zadania niż pozostałym klasom pierwszym, oczywiście 3 razy trudniejsze ;_____; Idę się pociąć...
żegnaj internecie!
całusy :**
~Ciasteczko ♥
*********************************************************************************
Tadam, jest nasze wspólne dzieło. Udało nam się wyrobić w zapowiedzianym terminie co można określić sukcesem. Robimy sobie teraz przerwę, tak jak zapowiedziałyśmy na początku. Myślę, że to dobre rozwiązanie zważywszy na moja klasę maturalną. I tak prędzej czy później by to nastąpiło, więc lepiej teraz. Zakończyłyśmy tak bez fajerwerków żebyście dotrwali do tego 7 grudnia.
Postaramy się was jeszcze nie raz zaskoczyć a teraz DO GRUDNIA.
No i oczywko komentujcie xd
Całuski :*
Niewi :D
*****************************************************************************
Siemaneczko no więc jest rozdział ,który razem nabazgrałyśmy tak jak to już wcześniej już ujęłyśmy będziecie musiały poczekać trochę czasu na następny rozdział ale uwierzcie mi nie zawiedziecie się na nas .
Życzcie nam weny.. :D
Asia :*
*****************************************************************************
Siemaneczko no więc jest rozdział ,który razem nabazgrałyśmy tak jak to już wcześniej już ujęłyśmy będziecie musiały poczekać trochę czasu na następny rozdział ale uwierzcie mi nie zawiedziecie się na nas .
Życzcie nam weny.. :D
Asia :*