środa, 11 września 2013

Rozdział 12 "Niespodziewany gość" :)

Perspektywa Van

Na dworze rozpętała się niezła burza, więc razem z Laurą zaczęłyśmy oglądać telewizję. Akurat leciało Baby Daddy więc zostawiłyśmy, kochamy ten serial ( tak jak ja <3 – Niewi ). Był właśnie ciekawy moment między Benem i Riley kiedy porządnie jebutło i zadzwonił dzwonek.
- Oooo… - jęknęła Laura i podniosła swoje cztery litery żeby otworzyć. Następne co usłyszałam to głośne:
- O mój Boże. - Lekko przerażona również podeszłam do drzwi w których zobaczyłam… Rydel z dość sporą walizką. Była cała mokra, widocznie szła w tym deszczu aż od domu Lynchów…
- Cześć – Przywitała się z uśmiechem.
- Rydel! – Krzyknęła Laura. – Wchodź do domu, burza przecież! Co ty tutaj robisz?!
- Bracia mnie wkurzyli. – Poskarżyła się, wchodząc do domu z walizka. – Wiem, że to nie grzecznie tak się wpraszać, ale przygarniecie mnie na kilka dni? – spytała z nadzieją w głosie.
- Biedna… Pewnie, ale aż tak cię wkurzyli? – zmartwiłam się.
- Nawet mi nie przypominaj… - westchnęła Rydel, najwidoczniej nieźle wkurzona
- O co poszło? – zainteresowała się Laura.
- O was… - Przyznała blondynka. – O to, że się z wami przyjaźnię, że was do nas przyprowadziłam i -zacytuję Rikera – zrobiła palcami w powietrzu cudzysłów- Wpieprzacie się z butami w nasze życie.
- <epitet użyty w tym zdaniu został ocenzurowany>- Mruknęłam, na co dostałam opieprz od Laury. – No sory, ale inaczej nie mogę go nazwać…
- Nie mówię, że nie masz racji, ale nie przeklinaj, zwłaszcza, jak mamy gościa. – Czyli jednak przyznała mi rację. Ha! Coś może jednak wyrośnie z tej mojej siostrzyczki. Rydel tylko się zaśmiała:
- Wyglądacie jak zakompleksiona nastolatka kłócąca się z nadopiekuńczą matką. – Wydukała między salwami śmiechu. Spiorunowałyśmy ją obie wzrokiem.
- Wcale nie! – zaprzeczyłyśmy w tym samym czasie. (ten synchron… xd aż mi się obóz przypomniał… :P- dop. Ciasteczkowy Potwór) Chwilę później obie również wybuchnęłyśmy śmiechem. I śmiałybyśmy się tak pewnie dalej, gdyby nagle nie zgasło światło…
- Co się stało? – zadała głupie pytanie Rydel.
- Pewnie przerwa w dostawie prądu… W końcu jest niezła zawierucha… - wzruszyła ramionami Laura. Po omacku zaczęłam przeszukiwać kieszenie w poszukiwaniu telefonu. Niestety, nic z tego. Prawdopodobnie leży gdzieś, przywalony milionem rzeczy. Super… Po ciemku go nie znajdę, nie ma szans
– Ma ktoś komórkę? – Spytała z nadzieją w głosie moja siostra. – Moja padła…
- Właśnie chciałam spytać o to samo… - Westchnęłam. – Rydel?
- Jest gdzieś w walizce, pakowałam się w pośpiechu… Nie ma szans, żebym ją znalazła, jak jest tak ciemno. zresztą musiałabym wszystko wywalić…
- No to super… Mamy gdzieś Latarkę? – spytałam.
- Powinna być gdzieś w tej szafce. – Wskazała palcem szafkę na końcu korytarza, Laura. Powoli, wyciągając ręce przed siebie, by o coś nie walnąć, zaczęłam po omacku posuwać się we wskazanym kierunku. Oczywiście po drodze musiałam walnąć się w piszczel, przecież to obowiązkowe, przy braku prądu w nocy. W końcu dotarłam do szafki, otworzyłam ją i zaczęłam na ślepo w niej grzebać. W końcu poczułam w dłoni długi, zimny przedmiot.
- Mam! – krzyknęłam w stronę dziewczyn uradowana i zaczęłam szukać przycisku włączającego to niepozorne urządzenie, ratujące życie. Jednak nie mogłam go znaleźć… macałam przedmiot na całej długości (jakkolwiek to brzmi… – dop. Ciasteczkowy Potwór) i nic! W końcu zorientowałam się, co trzymam w dłoni…
- a nie, sory… to długopis… - krzyknęłam w stronę dziewczyn. Zachichotały. Prychnęłam… Przesz każdy może pomylić latarkę z długopisem, nie? (No dobra, może nie, ale u mnie takie rzeczy są na porządku dziennym. Welcom In my Word!) Zaczęłam więc szukać dalej. W końcu znalazłam to małe cholerstwo i zapaliłam. Z drugiej strony korytarza rozległy się oklaski i gwizdy. Ja ukłoniłam się nisko i posłałam kilka całusów w stronę mojej „widowni”. I w tym momencie światło się zapaliło… Wkurzyłam się nieźle, bo całe to moje szukanie poszło na marne. Wkurzona zgasiłam latarkę i wrzuciłam ją powrotem do szafki.
- Już 22, chodźmy zrobić jakąś kolację. – Zaproponowałam. Chętnie przystały na moją propozycję. Poszłyśmy więc do kuchni i zaczęłyśmy się bezradnie wgapiać w prawie pustą lodówkę…
-Nic nie ma... – Jęknęłam.
- Nie prawda! – Uśmiechnęła się Laura. Wyciągnęła z lodówki resztkę masła i paczkę tartego sera (był kilka dni przeterminowany, ale nie wyglądał na zepsuty, więc raz kozie śmierć! Głodna zjem wszystko!) Potem sięgnęła po końcówkę bochenka chleba.
- Zrobimy tosty. – Bardziej poinformowała nas, niż zaproponowała Laura. Pokroiłyśmy więc chleb (czytaj: moja siostra pokroiła) ułożyłyśmy go na blaszce, posmarowałyśmy masłem i posypałyśmy serem (jak powyżej). Ledwo wstawiłyśmy tosty do piekarnika, gdy światło znów zgasło…
- Nosz kurrrrrrrrrrrrrrrrrr… - jęknęłam… - Tym razem to nie ja idę po latarkę. Siostra, rusz cztery litery!
-Co?! Dlaczego ja?! – awanturowała się brunetka.
- Bo Rydel jest gościem, więc jej nie wyślę. – odpowiedziałam. – A ja i tak mam już wielkiego siniaka na nodze…
- No dobra… - skapitulowała Laura i poszła po latarkę.
************
Było nieźle po północy, a światła dalej nie było. W ramach kolacji, musiałyśmy zadowolić się paczką płatków kukurydzianych i kilkoma zwietrzałymi waflami ryżowymi, znalezionymi po omacku w kuchennych szafkach. Jak to się mówi: ekstremalne sytuacje wymagają radykalnych rozwiązań, prawda? Siedziałyśmy w trójkę na kanapie w salonie, opowiadając sobie straszne historie i dla klimatu świecąc przy tym na twarze latarką. Nigdy nie ogarniałam, co w tym strasznego ale wiecie, co kraj to obyczaj… Ja znosiłam wszystko z zimną krwią, za to moja siostra od pół godziny siedziała wtulona w kąt kanapy, trzęsąc się ze strachu. Czasem zastanawiam się, co mnie tak uodporniło na wszelkie straszenie. Może „Another”? Kto wie… W każdym razie naprawdę trudno mnie przestraszyć.
- Idę do łazienki. – mruknęła po chwili Laura. Gdy tylko zniknęła z pola widzenia, natychmiast przedstawiłam Rydel mój niecny plan. Choć na początku trochę się opierała, w końcu przystała na moją propozycję. Wiedziałam, że Laura za chwilę pojawi się w salonie, więc szybko zajęłyśmy swoje pozycje. Czyli ja w szafie w przedpokoju, a Rydel w kącie salonu za zasłoną. Może dość mało oryginalna kryjówka, ale zasłona była gruba i sięgająca podłogi, do tego przypominam, że było już po północy. Blondynka była więc całkowicie niewidoczna. Chwilę później usłyszałam niepewne kroki tuż koło mojej kryjówki. Po kilkunastu sekundach znowu. I znów… Po kilku minutach słyszałam, jak pewna drobna osóbka wręcz biega w panice po całym domu. Powoli uchyliłam drzwi szafy na kilka milimetrów i wyjrzałam przez szparę. Laura stała w drugim końcu korytarza, kompletnie niczego nieświadoma. Idealny moment by zaatakować. Rydel najwidoczniej też tak uznała, bo chwilę potem na ścianie pojawił się maleńki czerwony punkcik i zaczął się poruszać. Najpierw powoli, później coraz szybciej. Większość osób zaraz domyśliło by się, że to zwykły wskaźnik laserowy, ale moja siostra była najwidoczniej tak przestraszona, że jej mózg wolniej przetwarzał informacje. Chwilę później dołączył do niego drugi punkcik, tym razem niebieski „puszczony” przeze mnie. Laura stała jak sparaliżowana, gapiąc się na ścianę. W końcu na ścianie pojawiła się druga czerwona kropka. To był sygnał dla mnie. Wszystkie punkciki zaczęły mrugać, aż w końcu kolejno pogasły. Ostrożnie narzuciłam na siebie stare prześcieradło i ostrożnie wyszłam z szafy. Oryginalnie prawda? Niestety, moją siostrzyczkę tak łatwo przestraszyć, że grzechem byłoby tego nie wykorzystać. W tym momencie w całym domu rozległ się ogłuszający krzyk Laury. Ledwo powstrzymałam się od parsknięcia śmiechem. Ostrożnie, żeby nie nadepnąć na prześcieradło, zaczęłam posuwać się w stronę przerażonej Laury. Oj biedna, mieć taką siostrę jak ja… Za co ją tak bóg pokarał? (za nielubienie anime xd więc pamiętajcie, strzeżcie się, bo was może spotkać to samo xd anime ratuje od zawału! :3 – dop. Ciasteczkowy Potwór)
No i pięknie, wykrakałam… Jakimś cudem jednak potknęłam się o prześcieradło i elegancko wyglebałam się na środku korytarza. W tym momencie nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem. Tarzałam się po podłodze dusząc ze śmiechu.
- Czy ty chcesz, żebym dostała zawału???!!! – wydarła się Laura. Nie odpowiedziałam, nie mogłam przestać się śmiać. Zresztą moja odpowiedź pewnie jeszcze bardziej by ją rozzłościła. Po dźwiękach dochodzących z salonu wnioskowałam, że Rydel w tym momencie zachowuje się identycznie jak ja. Tarzając się po podłodze zaplątałam się w prześcieradło, więc nie mogłam stwierdzić, jaką minę ma Laura. Pewnie się fochnęła. Kij z tym, było fajnie, a odrobina adrenaliny jeszcze nikomu nie zaszkodziła, prawda?
- Idę spać. Dobranoc. – poinformowała nas Laura, tonem potwierdzającym moje przypuszczenia o domniemanym fochu jaśnie pani. Chwilę trwało, zanim z Rydel się uspokoiłyśmy. Kiedy w końcu nam się to udało, uznałyśmy, że też należałoby się już położyć. Ustaliłyśmy, że dziś Rydel będzie spała na kanapie, a jutro skombinujemy jej jakieś lepsze wyrko, czyli zapewnie nadmuchamy materac. Znalazłam jej jakąś dodatkową pościel, po czym sama oznajmiłam, że padam z nóg i udałam się do swojego pokoju. Tam zwaliłam się na łóżko twarzą w poduszkę i już nie wstałam. Zasnęłam.
*****************
Jakąś godzinę później poczułam, że ktoś szturcha mnie w ramię.
- Jeszcze 5 minut… - mruknęłam nie otwierając oczu i przewracając się na drugi bok.
- Van… - usłyszałam czyjś szept. Westchnęłam, niechętnie otworzyłam oczy, opuszczając ten błogosławiony stan półsnu i ujrzałam Laurę w piżamie i z… MISIEM! Tak, moja 19-nastoletnia siostra trzymała w ręku MISIA. – Mogę dziś z tobą spać? - Ech… ja się przy niej kiedyś załamię… Po prostu jak z dzieckiem… I ona ma niby 19 lat?! Niemniej jednak odezwało się we mnie sumienie… To ja ją w końcu tak nastraszyłam… Wiedziałam, że nie jest tak odporna na straszenie jak ja, ale żeby tak wrednie to wykorzystywać…
- Dobra… - skapitulowałam i zrobiłam siostrze miejsce na łóżku. – Ale nie dam ci kołdry. – oznajmiłam.
- No wiesz… - 2 fochy jednego dnia… to chyba nowy rekord. No ale cóż zrobić… Life is brutal. Niech się dziewczyna uczy. Niestety, Laura wiedziała, że na wyjątkowo chłodne wieczory trzymam pod łóżkiem wyjątkowo cieplutką i milutką kołderkę. Wygrzebała ją stamtąd i położyła… wróć, ROZWALIŁA obok mnie na łóżku. Chwilę leżałyśmy w milczeniu, aż w końcu postanowiłam je przerwać:
- Już ci foch przeszedł? – Laura mruknęła potakująco. – To było wredne, sory…
- Trochę… - przytaknęła Laura. – ale nawet śmieszne. Już się nie gniewam.
- To fajnie.
- A co, miałaś wyrzuty sumienia? – zaśmiała się brunetka. Cholera, za dobrze mnie zna…
- Chyba cię posrało. – Znów śmiech mojej „kochanej siostrzyczki” – A tak w ogóle, to skąd ty tego miśka wytrzasnęłaś?
- Trzymam go pod łóżkiem –bąknęła - na takie sytuacje jak ta… - Uśmiechnęłam się. Zdawałam sobie sprawę, że Laura nie może tego zobaczyć, ale nie ma na świecie drugiej osoby, która potrafi rozszyfrować moje emocje, kiedy jest ciemno jak w grobie i leżę plecami do niej. Spojrzałam na zegarek.
-2:02… - szepnęłam.
- Ktoś cię kocha. – Zaśmiała się Laura.
- A nie powinnam raczej pomyśleć życzenia?
- To też. – odparła również szeptem moja siostra.
- Wiesz, chodziło mi bardziej o to, że już późno i przydałoby się iść spać. – zaśmiałam się.
- Dobry pomysł. – przytaknęła Laura –Dobranoc.
- Oyasumi – mruknęłam.
- Przestań gadać po japońsku! – wkurzyła się Laura. Ja tylko się zaśmiałam
- Sory, taki los siostry otaku. – zaśmiałam się. Mimo, że kochałam ją wkurzać, wciąż była moją małą, kochaną siostrzyczką. I dobrze o tym wiedziała. To było ostatnie, o czym zdążyłam pomyśleć, zanim usnęłam.
********************
Witamy, witamy. dziś rozdział napisany w całości przeze mnie, czyli Ciasteczko. :) Niewi ma *cytuję* "brak weny i kijowe samopoczucie" kazała jednak przekazać, że postara się poprawić. ;) Przepraszamy za tak długą zwłokę, ale dla nas obu był to bardzo zabiegany tydzień. Zwłaszcza przez pewną osobę, która nie dawała mi żyć, dopóki nie byłam na bieżąco z Naruto (mangą) -.- Do tego różne życiowe sytuacje sprawiły, że żadna z nas nie miała czasu zająć się blogiem.
Rozdział dedykowany Klaudii, za popędzanie mnie i zaganianie do roboty. Wielkie dzięki, bez ciebie ten rozdział by nie powstał :*
Pisany przy dźwiękach endingu z Kuroshitsuji i mojego kochanego NICO Touches the Walls :) Mówiłam już, jak dobrze japońska muzyka wpływa na wenę? xd
Następny rozdział ukaże się szybciej, ale nie popędzajcie nas tak. :P jak tylko naskrobiemy, to wrzucamy.
Pozdrawiam wszystkich pierwszogimnazjalistów, którzy tak jak ja piszą ciągle "testy na wejście" .____. łączmy się w bólu ;) i niech moc będzie z wami!
~Ciasteczko i Niewi :*

16 komentarzy:

  1. I nikt nie zgadł kto stał w drzwiach. xd Nieźle wykombinowałyście. :p Rozdział świetny. Czekam na nexta! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział Świetny. Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  3. fajny rozdział ale w momencie straszenia Laury napisałaś ze świeciło się czerwone światełko od telewizora ale prądu nie było to jak :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jakiego telewizora? o.O to był WZKAŹNIK LASEROWY. taki mały na baterie, jakiego wykładowcy czasem używają itd. :P no wiadomo, o co cho xd

      Usuń
  4. Ooo... Cudowny roździał <3 nawet nie mam się do czego przyczepić :) ale jutro się postaram i go zkomentuje XD ale jedne pytanko i bróźbka. ¿Czemu piszecie z perspektywy Vann? I... ¿Możecie tego nie robić? :D A Niewi życzę natchnienia i weny bo sama cholernie nie nawidze jak mi jej brak!! To jest jak choroba: przychodzi nie proszona i nie wiesz kiedy się zkończy ;( a jedyne lekarstwo to przepracowanie tego a to męczarnia D: no ale trzeba być profesjonalistą :)
    Buziaczki :** Claudi
    Ps. Ja też mam na imię Klaudia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a jakoś tak wyszło :) Jeśli ci to przeszkadza, to spoko, następny napiszemy np. z perspektywy Laury. Po prostu lubię pisać z perspektywy Van, bo to w większości ja wykreowałam tą postać, co zapewne widać xd to taka druga ja, więc jest łatwiej ;)

      Usuń
    2. Przeszkadzać to mi nie przeszkadza :) ale lubie czytać p.Laury/Ally a najbardziej Rossa\Austina ^.^ kocham gościa <3<3

      Usuń
    3. spoko, ale ten rozdział najbardziej pasował mi jakoś z perspektywy Van... no bo nie wyobrażam sobie napisania części o straszeniu Laury z jej perspektywy ;) nie było by... tej całej magii xd

      Usuń
    4. Rozumiem Vann tu pasowała idealnie :)

      Usuń
  5. A no i oczywiście życze natchnienia potworkowi :) żeby nie było że o tb zapomiałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. No nie spodziewałam się, że to Rydel. Świetne. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  7. No nie spodziewałam się, że to Rydel. Świetne. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział świetny, tylko jedne zastrzeżenie: DLACZEGO TAK DŁUGO MUSIAŁAM NA TO CZEKAĆ?! to że cb poganiałam nie wiele dało bo rozdział strasznie krótki(mimo że czekałam na niego około tygodnia!) no wiesz ty co? zawiodłam się na tobie(żart:P) ale jak kupię tasak to myślę że rozdziały będą dłuższe;)(wiedz że najpierw cb z tym tasakiem pogonię^^)no to tyle, a i pamiętaj że gościuwa z chemii jutro pyta!:C

    Terrorystka Ciasteczka
    P.S. a i dzięki za tę dedykację, nie musiałaś^^(żart musiałaś:D)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciasteczko-z-czekolada.blogspot.com <<<<< tu jest, dlaczego musiałaś tyle czekać ;) dzięki, że mi przypomniałaś, bo zapomniałam xd nie ma to jak pytać z pso i bhp pracowni chemicznej ._______. ale Tyme i tak bardziej posrało. -.-' właśnie, muszę to skończyć, ale najpierw... tak! zgadłaś! najpierw nowy odcinek Naruto! xd chyba nie po raz ostatni dedykuję ci rozdział, no bo kto mnie będzie popędzał jak nie ty? :D
      PS: jutro kartkówka z matmy (której nawiasem mówiąc, też jeszcze nie odrobiłam xd)

      Usuń
  9. Super rozdzial ale mało raury w tych ostatnich rozdziałach xD

    OdpowiedzUsuń
  10. Gdzie next nie mogę się doczekać

    OdpowiedzUsuń