poniedziałek, 30 września 2013

Rozdział 13 "Zemsta słodka, jak karmel w cukrze" ;D

Z perspektywy Laury
Obudziłam się zmarznięta i leżąca na skraju łóżka mojej siostry. No tak, Van rozwaliła się na całą szerokość i jeszcze kołdrę zrzuciła na podłogę. Nigdy więcej nie przyjdę do niej spać. Ześliznęłam się z łóżka i poszłam do swojego pokoju założyć jakieś ciepłe dresy. Umyłam się a włosy związałam w niechlujnego koka. Postanowiłam zemścić się na siostrze, co prawda nie przerażę ją na śmierć ale obudzę w dość brutalny sposób. Wzięłam duże czerwone wiadro z komórki i nalałam lodowatej wody. Wróciłam do pokoju Van która spała smacznie przykryta i przytulona do beżowego misia którego jej podarowałam na szesnaste urodzinki. Wyglądała strasznie słodko więc pstryknęłam jej zdjęcia, będę miała co ustawić na tapetę. Otworzyłam szeroko drzwi, żeby w razie co mieć łatwą drogę ucieczki i stanęłam w odpowiedniej odległości. No dobra, trzeba się dobrze zamachnąć. Raz...Dwa...Trzy. Wylałam całą wodę na moją siostrę która natychmiast usiadła na łóżku z miną nie do opisania. Wyglądała jak zmokła kura. Niewiele myśląc, zaczęłam się śmiać. A ona popatrzyła na mnie wzrokiem mordercy... ocho teraz to jest wściekła zmokła kura. Trzeba wiać i tak też zrobiłam, poleciałam pędem na dół. A Van leciała za mną wrzeszcząc:
- JUŻ NIE ŻYJESZ, MŁODA! NIECH JA CIĘ TYLKO DORWĘ!!!
Na dole w pidżamie, obudzona wrzaskami stała Rydel, która kompletnie nie wiedziała co się dzieje. A ja stanęłam za nią i powiedziałam:
- Rydel ratuj. Moja siostra zwariowała już do reszty.
- Hę? - zapytała ale jak tylko ujrzala Van dodała - OMG, no ładnie ją załatwiłaś. Zgaduje że ciepła woda to to nie była.
- No... nie - odpowiedziałam szczerząc się.
- RYDEL! odsuń się i daj mi tą karykaturę, urwę jej łeb.
- Ej, ej, ej - zaprotestowałam - miało być bez przemocy, bo nas do Dlaczego Ja wezmą.
-Zalałaś mi słuchawki, ułomie! - wydarła się Van. Ups... rzeczywiście... zapomniałam, że ona zawsze zasypia ze słuchawkami na uszach. Swoją drogą, ciekawe jak ona to robi, że śpi, kiedy w uszach jej gra na cały regulator heavy metal... A sama przy tym wygląda na normalną (aha, bardzo... ta postać to druga ja, onaNIE JEST NORMALNA, Niewi xd - dop. Ciasteczkowy) można powiedzieć nawet słodką dziewczynę.
- Ups - wydusiłam.
- Ja ci dam ups! Delly odsuń się. Obiecuje że przeżyje.
- No dobra - odpowiedziała po chwili zastanowienia blondynka.
- Coo? - wydusiłam. - Niee.
- Taaak! - wykrzyknęła Van i rzucila sie na mnie, no i zaczęły się największe, dla mnie tortury.  ŁASKOTKI.
OMG, nie mogłam wytrzymać, śmiałam się bez opanowania. Po chwili nie mogłam już złapać oddechu więc wydusiłam:
- Hahhah... ppprosze...hahahha...prze...prze...przestaań.
- Jak przeprosisz - powiedziała przesadnie słodkim głosikiem Van.
- Dobraaaaa... hahahaha... przepra.. haha.. szaam! - wydusiłam.
- ładniej! - Toż to wredna szuja, tak młodszą siostrę szantażować!
- Wybacz... króóó.. haha... lowooo!!!
- No dobra, znaj łaskę pana. - mruknęła Vanessa i podniosła się z podłogi. - Ale odkupujesz mi słuchawki.
- Ok... - Przystałam na to, co zdziwiło wszystkich łącznie ze mną. Chyba odezwało się we mnie sumienie...
- Głodna jestem, chodźmy zrobić jakieś śniadanie. - zaproponowała po chwili Van.
- Dalej nic nie ma... - Przypomniała nam bezdusznie Rydel.
- W takim razie Laura, w ramach zadośćuczynienia ruszy łaskawie swoje 4 litery i pójdzie do sklepu, a potem zrobi nam na śniadanko pyszne gofry. - powiedziała moja siostra miłym tonem, ale nieznoszącym sprzeciwu.
- Ja i gofry? hahahahaha śmieszne... Nie dałabyś rady ich ugryźć... - zauważyłam. Van od razu mina zrzedła... Wiedziała, że mam rację.
- Ja zrobię gofry. - Oświadczyła blondynka.
- Nie, przecież jesteś gościem... - zaprotestowała z grzeczności Vanessa, ale ja wiedziałam, że mimo wszystko ma nadzieję, że Rydell uprze się i zrobi te gofry, ponieważ powszechnie wiadomo, że jest świetną kucharką. (boże, jakie nie składne zdanie O.O - dop. Ciasteczko) W końcu gotuje dla 3 braci...
- Muszę się wam jakoś odwdzięczyć za przygarnięcie mnie. - uśmiechnęła się Rydell. W końcu Van się zgodziła, ale i tak to ja musiałam popylać do sklepu... Oczywiście, najmłodszy ma zawsze najgorzej...
*********************************************************************************
Od dobrej pół godziny kręciłam się między półkami supermarketu i wybierałam potrzebne produkty. Trochę tego było, ale zawsze załatwiałam takie rzeczy szybko, bo w przeciwieństwie do mojej siostry, zawsze kupowałam tylko to, co jest potrzebne, a nie kręciłam się po całym sklepie wracając z 10% potrzebnych rzeczy i jakimiś śmieciami, według niej "niezbędnymi do normalnego życia" Tsaaa... bo mangi uratują jej kiedyś życie... No bo załóżmy, że jest inwazja zombie. Mangą to nawet przyłożyć porządnie nie można... taki cienki tomik w miękkiej okładce... a Harrym Potterem to słonia bym powaliła!
W pewnym momencie na pół sklepu rozbrzmiała "bardzo ambitna" piosenka Gracjana Roztockiego. Dopiero po chwili zorientowałam się, że to moja komórka... Już ja sobie porozmawiam z Van na temat przestawiania moich dzwonków. Wszyscy w sklepie się na mnie patrzyli. Jaka wiocha... Nim wygrzebałam telefon z dna torebki, skończyła się piosenka, a po chwili komórka rozdzwoniła się po raz drugi. W końcu wydostałam ją i spojrzałam na wyświetlacz. "Van <3" Wściekła odebrałam i krzyknęłam:
- Co ty mi kurna za dzwonek ustawiłaś?! - odpowiedział mi głośny śmiech Vanessy i Rydell. Minęła chwila, zanim się uspokoiły na tyle, żebym mogła je raz jeszcze opieprzyć.
- Wybacz siostrzyczko, to taka mała zemsta. - Powiedziała słodko Van. - Tak się kończy robienie mi żartów... Powinnaś wiedzieć, że jestem bardzo mściwa....
- Nigdy więcej już nic ci nie zrobię, obiecuję! - prawie załkałam do telefonu.
- Ja myślę. - ucięła dyskusję brunetka. - Też cię kocham! - rozłączyła się. Dalej wkurzona schowałam telefon do kieszeni i pchnęłam wózek. Udawałam, że nie widzę kierowanych w moją stronę zdziwionych spojrzeń, w myślach pokazując tym ludziom środkowy palec. Nie minęło 30 sekund, a ta głupia pioseneczka rozbrzmiała po raz drugi.
- Czego znowu! - warknęłam do telefonu, nie patrząc uprzednio na wyświetlacz.
- Witam panno Marano, humorek jak widzę dopisuje. - Jakież przerażenie mnie ogarnęło, kiedy odkryłam, kto jest po drugiej stronie lini...
- O, dzień dobry, panie Smith... - przywitałam się. Pan Smith, czyli producent serialu, w którym grałam, roześmiał się głośno. - Myślałam, że to moja siostra...
- Spokojnie, nie zamierzam cię obwiniać... Ciesz się, że to ja dzwonię, a nie reżyser. - O tak, nawet nie wiedział, jak w tym momencie byłam wdzięczna niebiosom... Zaśmiałam się. - W każdym razie - Pan Smith przybrał na powrót urzędowy ton. - Przyjdź do mojego biura na 15.
- Oczywiście, przyjdę. - zgodziłam się.
- Świetnie. Do zobaczenia. - Rozłączył się. Cały pan Smith... Po co dłużej gadać, skoro powiedział już wszystko, co ważne? Chociaż szczerze powiedziawszy zdziwił mnie jego telefon, do powrotu na plan zostały jeszcze dwa miesiące, więc jeszcze nie czas żeby przypominać ekipie że niedługo wracamy do pracy. Tak rozmyślając nagle zdarzyłam się z kimś wózkami. Odrzuciło mnie do tyłu ale na szczęście udało mi się zachować równowagę. Zobaczywszy z kim się zderzyłam krew mnie zalała. W wózku siedział Ross a za "kierownicą" stał Riker. Gorzej być nie mogło, do szczęścia wprost brakowało mi spotkania z dwoma głąbami. Postanowiłam ich zignorować i iść dalej, ale Riker złapał mnie za rękę i
powiedział:
- Heej, Laura co tam? Bardzo cię przepraszam że na Ciebie wpadliśmy, ale przyciągasz facetów jak magnes - jeśli myślał że kolana mi zmiękną po takim tekście to się grubo mylił
- Ahaahaahahhaahhahaahaha - wybuchłam śmiechem. - Daruj sobie, takie teksty zachowaj sobie dla tej swojej Emily, bo mnie one w ogóle nie ruszają. I z łaski swojej puść mnie. 
Ale on oczywiście się nie posłuchał tylko przyciągnął mnie bliżej siebie mówiąc:
- I tak prędzej czy później wpadniesz w sidła któregoś z Lynchów, jak nie moich to młodego.
- Spadaj Riker, to na pewno nie będę ja - wtrącił się Ross.
- Widzisz, te wasze sidła widocznie nie istnieją. To nara - wyrwałam mu się i wściekła poszłam do kasy.
Z perspektywy Rikera
Udało się, ziarenko zostało zasiane. Już nie mogę się doczekać reakcji Vanessy na adorowanie przeze mnie jej kochanej siostrzyczki. Jak dobrze pójdzie to będzie mnie często odwiedzać a zważywszy na to że lubię jej towarzystwo... yy... znaczy lubię ją wkurzać to będzie to dla mnie prawdziwa przyjemność. A przy okazji zobaczę też jak zareaguje na to wszytsko Ross. Zobaczymy czy dalej będzie utrzymywał że jedyne co czuje na widok Laury to wszeogarniająca złość.
Powrót do perspektywy Laury
Weszłam do domu trzaskając drzwiami i rzucając wyzwiskami na wszytsko co mijałam po drodze. Począwszy do świadeł a skończywszy na koszu na śmieci.Walnełam zakupy na stół i wróciłam do slaonu gdzie czekały już na mnie mocno zszokowane Rydel i Vanessa.
- Ej co jest siostra? Podmienili cię podczas tej wyprawy do sklepu czy co? Ostatnio taką wkurzoną widziałąm cię jak przyjechałam po ciebie do studia.
- Weź mi nawet nie przypominaj - warknęłam.
- No powiedz co się stało - poprosiła Rydel.
- Chciecie wiedzieć co się stało?
- No - odpowiedziały chórem.
- Chciecie wiedzieć kto mnie tak wkurzył.
- No.
- Naprawdę chcecie?!
- NO!
- No to wam powiem.
- Nareszcie.
- Spotkałam twoich braci Delly.
- No tak, mogłam się domyślić - odpowiedziała zażenowana.
- Najpierw przydzwonili swoim wózkiem w mój, a potem jeszcze Riker mnie podrywał.
- COO? - wydarła się moja siostra.
- Jajco. Nie drzyj się. Trzymał mnie za rękę i próbował poderwać.
- Już ja mu nagadam - powiedział Van i zaczęła się zbierać do wyjścia.
- Daj spokój, szkoda nerów. Van... - nie słuchała. VANESSA!
- Masz rację, ale jak jeszcze raz coś takiego będzie to go dorwę - żądza mordu w jej oczach przybrała fazę początkową. Bieedny Riker. Jak go dorwie w fazie ostatecznej to nic z niego nie zostanie.
- Ej robimy te gofry, bo jest 13 a ja na 15 musze być u Smitha - zakomunikowałam.
- U Smitha a po co? - zapytała Delly.
- Nie mam pojęcia, ale prosił żebym przyszła, a producentowi się nie odmawia.
Tak więc Rydel zabrała się za gofry, a ja w tym czasie przygotowałam owoce i bitą śmietanę. Kiedy zaniesłam siostrze gofa z bitą śmietaną i truskawkami powiedziała:
- Kurde ty to wiesz jak zmiękczyć chwilowo moje serce. A to daje ci pewną przewagę. Tak nie może być, trzeba przerzucić się na coś bardziej wyszukanego... O SHIT! - krzyknełam patrząc na zegarek. - Jest 14:30 muszę lecieć. Narson. Pędziłam ile Bozia dała w nogach. Jak mijałam sekretarke to aż jej papiery porozwiewało. Wleciałam z impetem do gabinetu Smitha krzycząc od progu:
- PRZEPRASZAM ZA SPÓŹ... A CO ON TU ROBI! - na widok blond czupryny i potem "pięknej gęby".
- Też mi miło że cię widze Laura a teraz usiądź z łaski swojej.
- A musze - jęknęłam patrząc na wąską kanapę na której rozwalił się Lynch.
- Tak, proszę.
- Noo... dobra - usiadłam niezbyt zadowolona, a żeby jeszcze tego było mało Lynch miał rękę położoną na oparciu więc kiedy usiadłam wyglądaliśmy jakbyśmy się przytulali lub coś co skrzętnie pan producent zauwazył:
- Wiecie co, wygladacie teraz jak para. W sumie nawet ładna para. - momentalnie sie od siebie osunęliśmy i mruuknęliśmy:
- Tiaaa. - "Chyba go do reszty posrało" dodałam w myślach.
- Więc o co chodzi? - zapytaliśmy równocześnie.
- Aa no tak mam dla was umowy do podpisania, na kampanie reklamującą nasz serial. Takie tam sesje zdjęciowe, parę wywiadów, premier i gal. Rutyna, macie umowy i długopisy - mówiąc to podał nam papiery i pisadła. - Tylko jeśli możecie to szybko bo muszę je przesłać do głównej siedziby jeszcze dzisiaj.
- No dobra w sumie to normalne w tym zawodzie - powiedziałam podpisując umowę i to samo zrobił mój "kolega" z serialu. Jednocześnie oddaliśmy umowy.
- Dobrze dzieciaki dziękuję wam bardzo. Skontaktuję się z wami jak będę znał już szczegóły harmonogramu tych wszytskich rzeczy. Możecie iść, cieszcie się wolnym czasem.
- Ok, dziękujemy - odpowiedzieliśmy i podnieśliśmy się z kanapy wpadając przy tym na siebie. No tak wiedziałam że coś się stanie. Staliśmy blisko siebie i wpatrywaliśmy sobie w oczy. Obiecałam sobie jeszcze podczas kręcenia że już nigdy więcej nie zahipnotyzuje mnie jego spojrzenie, ale oczywiście zawsze szlag trafiał moją obietnicę. A do tego jeszcze pachniał tak samo jak ta koszula która walała się u mnie w łazience, ugh czemu muszę lubić te perfumy... No tak jeszcze się teraz zaczął uśmiechać, nie no ja zwariuję. No pięknie Laura i jeszcze się zarumieniłaś, i też uśmiechasz, cholerne kobiece odruchy. Myślę że długo byśmy tak stali gdyby znów nie rozbrzmiał mój "piękny" dzwonek. Cholera, nie miałam jak na razie czasu, żeby go zmienić... Ross parsknął śmiechem, a ja spiorunowałam go wzrokiem. Zaraz się uspokoił. Co jak co, ale zabić wzrokiem to ja potrafię. Szybko wyciągnęłam komórkę z kieszeni. "Van <3"
- Co znowu? - prawie krzyknęłam do telefonu, mocno zażenowana.
- Siostra, zapomniałam ci powiedzieć... Jak będziesz wracała, to odbierz dla mnie paczkę z poczty, ok? - poprosiła Van.
- ehh... - westchnęłam... - Jasne... Będę za jakąś godzinę- rozłączyłam się i wyszłam szybkim krokiem z gabinetu, rzucając przez ramię "do widzenia" obu panom, modląc się przy tym, żeby blondyn mnie nie dogonił. Te modły zostały wysłuchane, jakieś w końcu muszą. Zajęłam się więc zmienianiem wreszcie tego głupiego dzwonka. Jakież przerażenie mnie ogarnęło, kiedy zobaczyłam, że cała moja piękna playlista zniknęła... Łącznie ze standardowymi dzwonkami... Zaraz wykręciłam numer do siostry:
- Co to kurna za usuwanie wszystkich piosenek?! - krzyknęłam. Odpowiedział mi głośny śmiech siostry.
- Wybacz, musiałam to zrobić, inaczej zmieniłabyś dzwonek i nici z zemsty...
- Świetnie, w takim razie pościągasz mi to wszystko jeszcze raz. - Ucięłam. Kolejny śmiech.
- Spokojnie, skopiowałam ci wszystko na kompa... - uspokoiła mnie Van. - Pamiętaj o tej paczce! - rozłączyła się.
Tak więc, wyrzuciłam ze swojej głowy zaistniałą przed chwilą sytuację i z dobrym humorem skierowałam się w stronę poczty. Odebrałam jakieś niezbyt duże jak na Vanessę pudło i ruszyłam do domu. Ledwo przekroczyłam próg domu, a "napadła" mnie siostra krzycząc:
- Masz to?!
- Mam, spokojnie... - podałam jej pakunek. Ta zaraz zaczęła piszczeć z radości i wyrywając mi pudło z rąk zamknęła się w swoim pokoju. Pokręciłam głową... Cała Van...
W dość dobrym humorze udałam się do swojej sypialni. Zaraz zgrałam na komórkę normalną muzykę i przestawiłam dzwonek. Założyłam słuchawki, walnęłąm na łóżko i odprężyłam... Tak... to był baaaaardzo dziwny dzień... Całe szczęście, to już za mną. Spokojna już, z  tą miłą myślą zasnęłam. Nie zdawałam sobie jednak sprawy jakie kwiatki wyjdą z podpisanej umowy i z czym będę musiała się zmierzyć w związku z tym wszystkim co było w niej zawarte.

**********************************************************************************
Tadam, wiem długo to trwało i wiem że pewnie znów nie będziecie mogli doczekac się na następny rozdział. Ale takie życie maturzysty. Nie chce się zobowiazywac, że rozdizał bd co tydzień albo co dwa bo nie wiadomo co i kiedy będę miała. Ale na pewno będe się strać żeby to nie trwło miesiąc, bo jeszcze przestaniecie czytać. Jak widzicie akcja się rozkręca. Ciekawe czy ktoś się domyśli co mogło takiego być w tej umowie xd (czekam na sugestie xd) Mam nadzieje że jeszcze nie raz was zakoczę fabułą i pomysłami na jakie wpadamy z Ciasteczkiem. A I TAK DLA PRZYPOMNIENIA: PROWADZIMY BLOGA WE DWIE I PISZEMY TEŻ WE DWIE xd jakby ktos jeszcze nie załapał xd
Czekam na wasze opinie i komentarze xd
Całuski Niewi :*

****************************************************************************************
Proszę bardzo, rozdział NIE z perspektywy Van, pasuje? ;) Jak wiecie, ja ją kocham... ^u^ Taka druga ja, tylko starsza, ładniejsza i ma lepszą figurę xd
Tak długo czekaliście, ponieważ odkryłam największą zmorę edukacji polskiego gimnazjalisty, mianowicie: NIEMIECKI O.O no przepraszam, z jakiej racji długopis to Kugelschreiber? :O ja nawet tego wymówić nie umiem, a co dopiero napisać... Jutro mam sprawdzian, więc oczywiście ja kułam, a Niewi pisała xd
Kugelschreiber, Kugelschreiber... boże, jak to brzmi... O.O
Jeszcze 2 sprawy:
1. JESTEM WSPÓŁAUTORKĄ TEGO BLOGA I PROSZĘ O TYM ŁASKAWIE NIE ZAPOMINAĆ, BO MAM KOMPLEKSY ;___________;
2. PROSZĘ O NIENOMINOWANIE NAS DO WSZELKICH KLEPANEK TYPU BLOGGER AWARDS. Jesteśmy na to za leniwe, a ja wręcz dostaję szału, kiedy widzę kolejną nominację. -.-' Oczywiście bardzo się cieszymy, że podoba wam się to, co tu skrobiemy i doceniacie naszą pracę, ale jak już wspomniałam, jestem leniem patentowanym, który najchętniej to by tylko siedział, żarł wafle ryżowe i oglądał anime ;3
(Kugelschreiber, Kugelschreiber... O.O)
całusy :*
~Ciasteczko

wtorek, 24 września 2013

Jest mi smutno jest mi źle :(

Bardzo kocham siatkówkę i zawsze bardzo przeżywam mecze polskich siatkarzy, dzisiaj cała sie trzęsłam przez równe 2,5 godziny. A przegrali i jest mi seryjnie smutno tak oporowo, wierzyłam ,wierzę i zawsze będę wierzyć w chłopaków ale emocje w takich momentach biora górę. Nie wiem co bedzie dalej ale mam nadzieję ze będzie coraz lepiej i wróca czasy kiedy będę skakać z radosci po pokoju i pisać wam tak jak teraz jak to jestem szczęśliwa.

Przepraszam ale musiałam się gdzieś wyżalić, a tu było najszybciej.
Dobrej nocy, Niewi.

niedziela, 22 września 2013

Zakochałam się *.*

Oglądał już ktoś Teen Beach Movie? Ja tak przeleciałam na szybko ale zakochałam się w dwóch piosenkach:
http://www.youtube.com/watch?v=0ffJzYgDMCQ  <3 <3
http://www.youtube.com/watch?v=pHM55TtjaVM <3 <3 <3
i muszę przyznać że Maia nawet fajnie zaśpiewała tą swoją solową piosenkę ale i tak te są moimi ulubionymi xd

Wiecie co jest najgorsze jak człoweik ma miliony pomsyłów a nie może się ogarnąć żeby to napisać ;/ ale dobrze że chociaż są pomysły :D

wtorek, 17 września 2013

WOW Dziękujemy :D

Wchodzę sobie teraz na bloga paczę a tam ponad 15 tysięcy wyśiwteleń! Łooo o.O
Baaaaaaaaaaaaaaaardzo wam dziękujemy, serio w życiu się nie spodziewałam że tyle razy ktoś to wyświetli (było to w momencie kiedy zakłądałam bloga więc Ciasteczko ze mną wtedy nie pisało) xd ALe to nie zmienia faktu że od 15 lipca zajrzeliście tu tyle razy. Wielkie, wielkie dzięki. Pocieszę was że plany na fabułe mam spore, ale szkoła daje mi już w kość. Cisną mnie strasznie a musze się ogarniać żeby wgl zdać xd
Także ściskam was mocno żeby podziękować i zacznę pracować nad 13 rozdziałem żebyście mieli radochę :D
Niewi :*
************************
No to ja też wam jeszcze podziękuję, ponieważ jak by nie patrzeć, jestem współautorką tego bloga ;) Tak więc ARIGATO GOZAIMASU dla wszystkich otaku i WIELKIE, WIELKIE DZIĘKI dla tych pozostałych xd Mam nadzieję, że niedługo ta liczba będzie jeszcze większa :P
dobijamy do 20 tysięcy! ;D
Ciasteczkowy Potwór :*

środa, 11 września 2013

Takie tam xd Czyli "Goodbye" by Niewi

Hej jako że moja absencja w pisaniu osiąga stan krytyczny chciałabym wam coś pokazać. Napisałam kiedyś jednoczęściówkę na bloga gdzie mam konto, jest ona mojego autorstwa i chciałabym ją wam pokazać i poprosić żebyście ją ocenili xd Była to moja pierwsza jednocześciówka, więc się nie zdziwcie jeśli będzie do niczego. Nie jest ona zbyt długa a powiedziałabym że nawet krótka jak cholera. Ponieważ wiedziałam jak się musi skończyć a nie chciałam już nic więcej dopisywać.
Także bardzo was proszę o opinie a jak wam się spodoba to może jeszcze jakąś nabazgrolę.
Całuski Niewi :*

Była sobie dziewczyna i chłopak. Czy byli parą? Absolutnie nie! Przyjaźnili się, spędzali ze sobą dużo czasu i rozmawiali o wszystkim. Jednak znajomi uważali że łączy ich coś więcej. Zawsze razem, jak papużki nierozłączki, wszędzie: na zajęciach treningach i w czasie wolnym. Jedyny wyjątek stanowiły posiłki gdzie musieli siedzieć przy innych stołach. Inni nie wiedzieli jednak, że on darzy uczuciem kogoś innego, a ona pomaga mu w zrobieniu pierwszego kroku, jak to na chłopaka przystało. Było lato, codzienne upały dawały o sobie znać, dlatego chodzili nad obozowe jezioro i obmyślali plan działania. Chlapali się wodą kiedy zauważyła JĄ, kazała mu szybko do niej iść, wahał się. W końcu udało mu się zdobyć na odwagę, i zaprosić swój ideał na randkę. Wrócił z niej cały w skowronkach z informacją że spotka się z nią znowu. Trwało to jeszcze miesiąc aż zaczęli ze sobą oficjalnie chodzić. Wszyscy byli w szoku kiedy się dowiedzieli, myśleli że to jakaś podpucha jednak ona była z niego dumna i cieszyła się jego szczęściem. Jednak coś nie dawało jej spokoju i musiała mu zadać jedno, ale bardzo ważne dla niej pytanie. Poszli wieczorem nad wodę, położyli się na pomoście i oglądali gwiazdy, wtedy mu je zadała:
- Czy to coś zmieni w naszej przyjaźni? – spojrzał na nią z zaskoczeniem jednak ona nie patrzyła na niego
- Ależ skąd, dalej będziemy się widywać. – odparł
- Obiecujesz? – teraz spojrzała, przeszywała go swoim spojrzeniem
- Jasne. Obiecuję. – odprowadził ją do domu i na pożegnanie przytulił.
Jednak miał dla niej coraz mniej czasu. Widzieli się co najwyżej na godzinę w ciągu całego tygodnia. Jak na taką przyjaźń było to za mało. Znali się prawie dziesięć lat, rozumiała że jest zakochany i szczęśliwy, ale obiecał że nic się nie zmieni. Pewnego razu w ogóle się nie zjawił. Pytała wszystkich czy go widzieli. Odpowiadali że wyjechał. Nie wierzyła, na pewno by jej o tym powiedział. Mijały tygodnie a on nie wracał, ani nie dawał żadnych oznak życia. Czuła się zraniona i oszukana, ciągle powtarzała, że przecież jej obiecał. Nastała jesień, szara i ponura, idealnie odzwierciedlająca jej stan. Unikała kontaktów z innym obozowiczami, jednak w końcu nie wytrzymała i wyżaliła się paru osobom. Musiała to z siebie wyrzucić ponieważ czuła, że niszy ją to od środka. Ci nowi przyjaciele pomogli jej w ciężkich chwilach. Dzięki nim zaczęła żyć tak jak dawniej, a na jej twarzy coraz częściej gościł uśmiech, a to co było poszło w niepamięć. Minął rok znów było lato, tak samo upalne jak poprzednie, ale delikatny wietrzyk sprawiał że dawało się wytrzymać. Chodzili całą grupa nad jezioro, kąpali się, śmiali i wygłupiali. Potem przyszła kolorowa i mokra jesień oraz faza przeziębień i grypy. W skrzydle szpitalnym poznała kogoś kto wzbudził w niej zupełnie nieznane jej dotąd uczucie. Spotykali się, nie wiedziała czy się zakochała, ale bardzo go lubiła. Wreszcie nadszedł czas zimy, tydzień temu musiała się z nim pożegnać ponieważ wyjeżdżał do rodziny, tęskniła. Od pamiętnego wydarzenia minęło półtora roku, były święta. Siedziała sama w domku, reszta pojechała do rodziny, na dworze szalała śnieżyca. Usłyszała pukanie do drzwi, zaskoczona poszła otworzyć, myślała że może to on. Spodziewała się każdego, nawet ubrany na różowo Hades nie wywołał by u niej takiego szoku jak ten drugi ON. Nic się nie zmienił, ta sama twarz, oczy i postura. Zaniemówiła, wpatrywała się w niego jak w ducha, powoli wycofała się do przedpokoju. Wszedł i zamknął za sobą drzwi, uśmiechając się lekko. Czy się ucieszyła? Absolutnie nie! Nienawidziła go.
- Czego chcesz? – warknęła
- Wyjaśnić i przeprosić – odpowiedział
- Wyjaśnić?! Przeprosić?! To jakiś żart? Zjawiasz się po półtora roku i myślisz że będę chciał w ogóle z Tobą rozmawiać?
- Posłuchaj…
- Nie to ty posłuchaj! – przerwała – Oszukałeś mnie i zraniłeś. Obiecałeś że nic się nie zmieni,a zmieniło się wszytsko! Traktowałam cię jak brata a ty sobie mnie tak po prostu olałeś i zostawiłeś bez słowa. Żadnego znaku życia przez ten czas, na początku płakałam i się zamartwiałam. Zapomniałam o Tobie i znalazłam szczęście, teraz nie interesuje mnie co masz mi do powiedzenia. Nienawidzę cię i nie chcę cię więcej widzieć. Wynoś się!
Jej oczy zapełniły się łzami. Wypchnęła go za drzwi i zatrzasnęła je z hukiem. Rzuciła się na łóżko i rozpłakała. Wszystko wróciło ze zdwojoną siłą. Możliwe że powinna była go wysłuchać, ale nie potrafiła mu wybaczyć i znów zaufać. Nie było by wszystko tak jak dawniej, nawet nie umiała by czegoś takiego udawać. Wstała i wyjęła karton spod łóżka. Wszystkie zdjęcia i wspomnienia, teraz były już nic nie warte. Wrzuciła je do kominka, patrzyła jak płoną i znikają ulatniając się w postaci dymu. Ponoć każdy zasługuję na drugą szansę, ale ona nie była wstanie mu jej dać.
- Żegnaj – wyszeptała, a po jej policzku spłynęła ostatnia wylana przez niego łza.

No takie tam xd dodałam jedno zdanie i zrobiłam jedną poprawkę. Czekam na opinię :D

Rozdział 12 "Niespodziewany gość" :)

Perspektywa Van

Na dworze rozpętała się niezła burza, więc razem z Laurą zaczęłyśmy oglądać telewizję. Akurat leciało Baby Daddy więc zostawiłyśmy, kochamy ten serial ( tak jak ja <3 – Niewi ). Był właśnie ciekawy moment między Benem i Riley kiedy porządnie jebutło i zadzwonił dzwonek.
- Oooo… - jęknęła Laura i podniosła swoje cztery litery żeby otworzyć. Następne co usłyszałam to głośne:
- O mój Boże. - Lekko przerażona również podeszłam do drzwi w których zobaczyłam… Rydel z dość sporą walizką. Była cała mokra, widocznie szła w tym deszczu aż od domu Lynchów…
- Cześć – Przywitała się z uśmiechem.
- Rydel! – Krzyknęła Laura. – Wchodź do domu, burza przecież! Co ty tutaj robisz?!
- Bracia mnie wkurzyli. – Poskarżyła się, wchodząc do domu z walizka. – Wiem, że to nie grzecznie tak się wpraszać, ale przygarniecie mnie na kilka dni? – spytała z nadzieją w głosie.
- Biedna… Pewnie, ale aż tak cię wkurzyli? – zmartwiłam się.
- Nawet mi nie przypominaj… - westchnęła Rydel, najwidoczniej nieźle wkurzona
- O co poszło? – zainteresowała się Laura.
- O was… - Przyznała blondynka. – O to, że się z wami przyjaźnię, że was do nas przyprowadziłam i -zacytuję Rikera – zrobiła palcami w powietrzu cudzysłów- Wpieprzacie się z butami w nasze życie.
- <epitet użyty w tym zdaniu został ocenzurowany>- Mruknęłam, na co dostałam opieprz od Laury. – No sory, ale inaczej nie mogę go nazwać…
- Nie mówię, że nie masz racji, ale nie przeklinaj, zwłaszcza, jak mamy gościa. – Czyli jednak przyznała mi rację. Ha! Coś może jednak wyrośnie z tej mojej siostrzyczki. Rydel tylko się zaśmiała:
- Wyglądacie jak zakompleksiona nastolatka kłócąca się z nadopiekuńczą matką. – Wydukała między salwami śmiechu. Spiorunowałyśmy ją obie wzrokiem.
- Wcale nie! – zaprzeczyłyśmy w tym samym czasie. (ten synchron… xd aż mi się obóz przypomniał… :P- dop. Ciasteczkowy Potwór) Chwilę później obie również wybuchnęłyśmy śmiechem. I śmiałybyśmy się tak pewnie dalej, gdyby nagle nie zgasło światło…
- Co się stało? – zadała głupie pytanie Rydel.
- Pewnie przerwa w dostawie prądu… W końcu jest niezła zawierucha… - wzruszyła ramionami Laura. Po omacku zaczęłam przeszukiwać kieszenie w poszukiwaniu telefonu. Niestety, nic z tego. Prawdopodobnie leży gdzieś, przywalony milionem rzeczy. Super… Po ciemku go nie znajdę, nie ma szans
– Ma ktoś komórkę? – Spytała z nadzieją w głosie moja siostra. – Moja padła…
- Właśnie chciałam spytać o to samo… - Westchnęłam. – Rydel?
- Jest gdzieś w walizce, pakowałam się w pośpiechu… Nie ma szans, żebym ją znalazła, jak jest tak ciemno. zresztą musiałabym wszystko wywalić…
- No to super… Mamy gdzieś Latarkę? – spytałam.
- Powinna być gdzieś w tej szafce. – Wskazała palcem szafkę na końcu korytarza, Laura. Powoli, wyciągając ręce przed siebie, by o coś nie walnąć, zaczęłam po omacku posuwać się we wskazanym kierunku. Oczywiście po drodze musiałam walnąć się w piszczel, przecież to obowiązkowe, przy braku prądu w nocy. W końcu dotarłam do szafki, otworzyłam ją i zaczęłam na ślepo w niej grzebać. W końcu poczułam w dłoni długi, zimny przedmiot.
- Mam! – krzyknęłam w stronę dziewczyn uradowana i zaczęłam szukać przycisku włączającego to niepozorne urządzenie, ratujące życie. Jednak nie mogłam go znaleźć… macałam przedmiot na całej długości (jakkolwiek to brzmi… – dop. Ciasteczkowy Potwór) i nic! W końcu zorientowałam się, co trzymam w dłoni…
- a nie, sory… to długopis… - krzyknęłam w stronę dziewczyn. Zachichotały. Prychnęłam… Przesz każdy może pomylić latarkę z długopisem, nie? (No dobra, może nie, ale u mnie takie rzeczy są na porządku dziennym. Welcom In my Word!) Zaczęłam więc szukać dalej. W końcu znalazłam to małe cholerstwo i zapaliłam. Z drugiej strony korytarza rozległy się oklaski i gwizdy. Ja ukłoniłam się nisko i posłałam kilka całusów w stronę mojej „widowni”. I w tym momencie światło się zapaliło… Wkurzyłam się nieźle, bo całe to moje szukanie poszło na marne. Wkurzona zgasiłam latarkę i wrzuciłam ją powrotem do szafki.
- Już 22, chodźmy zrobić jakąś kolację. – Zaproponowałam. Chętnie przystały na moją propozycję. Poszłyśmy więc do kuchni i zaczęłyśmy się bezradnie wgapiać w prawie pustą lodówkę…
-Nic nie ma... – Jęknęłam.
- Nie prawda! – Uśmiechnęła się Laura. Wyciągnęła z lodówki resztkę masła i paczkę tartego sera (był kilka dni przeterminowany, ale nie wyglądał na zepsuty, więc raz kozie śmierć! Głodna zjem wszystko!) Potem sięgnęła po końcówkę bochenka chleba.
- Zrobimy tosty. – Bardziej poinformowała nas, niż zaproponowała Laura. Pokroiłyśmy więc chleb (czytaj: moja siostra pokroiła) ułożyłyśmy go na blaszce, posmarowałyśmy masłem i posypałyśmy serem (jak powyżej). Ledwo wstawiłyśmy tosty do piekarnika, gdy światło znów zgasło…
- Nosz kurrrrrrrrrrrrrrrrrr… - jęknęłam… - Tym razem to nie ja idę po latarkę. Siostra, rusz cztery litery!
-Co?! Dlaczego ja?! – awanturowała się brunetka.
- Bo Rydel jest gościem, więc jej nie wyślę. – odpowiedziałam. – A ja i tak mam już wielkiego siniaka na nodze…
- No dobra… - skapitulowała Laura i poszła po latarkę.
************
Było nieźle po północy, a światła dalej nie było. W ramach kolacji, musiałyśmy zadowolić się paczką płatków kukurydzianych i kilkoma zwietrzałymi waflami ryżowymi, znalezionymi po omacku w kuchennych szafkach. Jak to się mówi: ekstremalne sytuacje wymagają radykalnych rozwiązań, prawda? Siedziałyśmy w trójkę na kanapie w salonie, opowiadając sobie straszne historie i dla klimatu świecąc przy tym na twarze latarką. Nigdy nie ogarniałam, co w tym strasznego ale wiecie, co kraj to obyczaj… Ja znosiłam wszystko z zimną krwią, za to moja siostra od pół godziny siedziała wtulona w kąt kanapy, trzęsąc się ze strachu. Czasem zastanawiam się, co mnie tak uodporniło na wszelkie straszenie. Może „Another”? Kto wie… W każdym razie naprawdę trudno mnie przestraszyć.
- Idę do łazienki. – mruknęła po chwili Laura. Gdy tylko zniknęła z pola widzenia, natychmiast przedstawiłam Rydel mój niecny plan. Choć na początku trochę się opierała, w końcu przystała na moją propozycję. Wiedziałam, że Laura za chwilę pojawi się w salonie, więc szybko zajęłyśmy swoje pozycje. Czyli ja w szafie w przedpokoju, a Rydel w kącie salonu za zasłoną. Może dość mało oryginalna kryjówka, ale zasłona była gruba i sięgająca podłogi, do tego przypominam, że było już po północy. Blondynka była więc całkowicie niewidoczna. Chwilę później usłyszałam niepewne kroki tuż koło mojej kryjówki. Po kilkunastu sekundach znowu. I znów… Po kilku minutach słyszałam, jak pewna drobna osóbka wręcz biega w panice po całym domu. Powoli uchyliłam drzwi szafy na kilka milimetrów i wyjrzałam przez szparę. Laura stała w drugim końcu korytarza, kompletnie niczego nieświadoma. Idealny moment by zaatakować. Rydel najwidoczniej też tak uznała, bo chwilę potem na ścianie pojawił się maleńki czerwony punkcik i zaczął się poruszać. Najpierw powoli, później coraz szybciej. Większość osób zaraz domyśliło by się, że to zwykły wskaźnik laserowy, ale moja siostra była najwidoczniej tak przestraszona, że jej mózg wolniej przetwarzał informacje. Chwilę później dołączył do niego drugi punkcik, tym razem niebieski „puszczony” przeze mnie. Laura stała jak sparaliżowana, gapiąc się na ścianę. W końcu na ścianie pojawiła się druga czerwona kropka. To był sygnał dla mnie. Wszystkie punkciki zaczęły mrugać, aż w końcu kolejno pogasły. Ostrożnie narzuciłam na siebie stare prześcieradło i ostrożnie wyszłam z szafy. Oryginalnie prawda? Niestety, moją siostrzyczkę tak łatwo przestraszyć, że grzechem byłoby tego nie wykorzystać. W tym momencie w całym domu rozległ się ogłuszający krzyk Laury. Ledwo powstrzymałam się od parsknięcia śmiechem. Ostrożnie, żeby nie nadepnąć na prześcieradło, zaczęłam posuwać się w stronę przerażonej Laury. Oj biedna, mieć taką siostrę jak ja… Za co ją tak bóg pokarał? (za nielubienie anime xd więc pamiętajcie, strzeżcie się, bo was może spotkać to samo xd anime ratuje od zawału! :3 – dop. Ciasteczkowy Potwór)
No i pięknie, wykrakałam… Jakimś cudem jednak potknęłam się o prześcieradło i elegancko wyglebałam się na środku korytarza. W tym momencie nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem. Tarzałam się po podłodze dusząc ze śmiechu.
- Czy ty chcesz, żebym dostała zawału???!!! – wydarła się Laura. Nie odpowiedziałam, nie mogłam przestać się śmiać. Zresztą moja odpowiedź pewnie jeszcze bardziej by ją rozzłościła. Po dźwiękach dochodzących z salonu wnioskowałam, że Rydel w tym momencie zachowuje się identycznie jak ja. Tarzając się po podłodze zaplątałam się w prześcieradło, więc nie mogłam stwierdzić, jaką minę ma Laura. Pewnie się fochnęła. Kij z tym, było fajnie, a odrobina adrenaliny jeszcze nikomu nie zaszkodziła, prawda?
- Idę spać. Dobranoc. – poinformowała nas Laura, tonem potwierdzającym moje przypuszczenia o domniemanym fochu jaśnie pani. Chwilę trwało, zanim z Rydel się uspokoiłyśmy. Kiedy w końcu nam się to udało, uznałyśmy, że też należałoby się już położyć. Ustaliłyśmy, że dziś Rydel będzie spała na kanapie, a jutro skombinujemy jej jakieś lepsze wyrko, czyli zapewnie nadmuchamy materac. Znalazłam jej jakąś dodatkową pościel, po czym sama oznajmiłam, że padam z nóg i udałam się do swojego pokoju. Tam zwaliłam się na łóżko twarzą w poduszkę i już nie wstałam. Zasnęłam.
*****************
Jakąś godzinę później poczułam, że ktoś szturcha mnie w ramię.
- Jeszcze 5 minut… - mruknęłam nie otwierając oczu i przewracając się na drugi bok.
- Van… - usłyszałam czyjś szept. Westchnęłam, niechętnie otworzyłam oczy, opuszczając ten błogosławiony stan półsnu i ujrzałam Laurę w piżamie i z… MISIEM! Tak, moja 19-nastoletnia siostra trzymała w ręku MISIA. – Mogę dziś z tobą spać? - Ech… ja się przy niej kiedyś załamię… Po prostu jak z dzieckiem… I ona ma niby 19 lat?! Niemniej jednak odezwało się we mnie sumienie… To ja ją w końcu tak nastraszyłam… Wiedziałam, że nie jest tak odporna na straszenie jak ja, ale żeby tak wrednie to wykorzystywać…
- Dobra… - skapitulowałam i zrobiłam siostrze miejsce na łóżku. – Ale nie dam ci kołdry. – oznajmiłam.
- No wiesz… - 2 fochy jednego dnia… to chyba nowy rekord. No ale cóż zrobić… Life is brutal. Niech się dziewczyna uczy. Niestety, Laura wiedziała, że na wyjątkowo chłodne wieczory trzymam pod łóżkiem wyjątkowo cieplutką i milutką kołderkę. Wygrzebała ją stamtąd i położyła… wróć, ROZWALIŁA obok mnie na łóżku. Chwilę leżałyśmy w milczeniu, aż w końcu postanowiłam je przerwać:
- Już ci foch przeszedł? – Laura mruknęła potakująco. – To było wredne, sory…
- Trochę… - przytaknęła Laura. – ale nawet śmieszne. Już się nie gniewam.
- To fajnie.
- A co, miałaś wyrzuty sumienia? – zaśmiała się brunetka. Cholera, za dobrze mnie zna…
- Chyba cię posrało. – Znów śmiech mojej „kochanej siostrzyczki” – A tak w ogóle, to skąd ty tego miśka wytrzasnęłaś?
- Trzymam go pod łóżkiem –bąknęła - na takie sytuacje jak ta… - Uśmiechnęłam się. Zdawałam sobie sprawę, że Laura nie może tego zobaczyć, ale nie ma na świecie drugiej osoby, która potrafi rozszyfrować moje emocje, kiedy jest ciemno jak w grobie i leżę plecami do niej. Spojrzałam na zegarek.
-2:02… - szepnęłam.
- Ktoś cię kocha. – Zaśmiała się Laura.
- A nie powinnam raczej pomyśleć życzenia?
- To też. – odparła również szeptem moja siostra.
- Wiesz, chodziło mi bardziej o to, że już późno i przydałoby się iść spać. – zaśmiałam się.
- Dobry pomysł. – przytaknęła Laura –Dobranoc.
- Oyasumi – mruknęłam.
- Przestań gadać po japońsku! – wkurzyła się Laura. Ja tylko się zaśmiałam
- Sory, taki los siostry otaku. – zaśmiałam się. Mimo, że kochałam ją wkurzać, wciąż była moją małą, kochaną siostrzyczką. I dobrze o tym wiedziała. To było ostatnie, o czym zdążyłam pomyśleć, zanim usnęłam.
********************
Witamy, witamy. dziś rozdział napisany w całości przeze mnie, czyli Ciasteczko. :) Niewi ma *cytuję* "brak weny i kijowe samopoczucie" kazała jednak przekazać, że postara się poprawić. ;) Przepraszamy za tak długą zwłokę, ale dla nas obu był to bardzo zabiegany tydzień. Zwłaszcza przez pewną osobę, która nie dawała mi żyć, dopóki nie byłam na bieżąco z Naruto (mangą) -.- Do tego różne życiowe sytuacje sprawiły, że żadna z nas nie miała czasu zająć się blogiem.
Rozdział dedykowany Klaudii, za popędzanie mnie i zaganianie do roboty. Wielkie dzięki, bez ciebie ten rozdział by nie powstał :*
Pisany przy dźwiękach endingu z Kuroshitsuji i mojego kochanego NICO Touches the Walls :) Mówiłam już, jak dobrze japońska muzyka wpływa na wenę? xd
Następny rozdział ukaże się szybciej, ale nie popędzajcie nas tak. :P jak tylko naskrobiemy, to wrzucamy.
Pozdrawiam wszystkich pierwszogimnazjalistów, którzy tak jak ja piszą ciągle "testy na wejście" .____. łączmy się w bólu ;) i niech moc będzie z wami!
~Ciasteczko i Niewi :*

poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 11


Perspektywa Vanessy
Leżałam na łóżku z zamkniętymi oczami, z słuchawkami na uszach, wsłuchując się w melodie moich ulubionych piosenek. W przeciwieństwie do innych, zamiast w słowa, zawsze wsłuchiwałam się w perkusję. Wtedy muzyka brzmiała zupełnie inaczej, mogłam usłyszeć jej pełne brzmienie. Lepiej do mnie docierała. (ja tak zawsze robię  – dop. Ciasteczkowy) Leżałam tak i rozmyślałam. O wszystkim… O tym co się dzisiaj wydarzyło. O Rikerze (już nie powiem, jakim epitetem mogłabym go określić…), o Rydel… Myślałam, czy mogę jej zaufać… Mimo, że czułam się, jakbym znała ją od zawsze, to jednak trzy tygodnie dalej pozostawały trzema tygodniami. Rozmyślałam też o tym, jak to jest pomiędzy moją siostrą a Rossem. Mimo tych ich ciągłych kłótni, widziałam, że ciągnie ich nawzajem do siebie. Westchnęłam i przełączyłam piosenkę na http://www.youtube.com/watch?v=Ih61MJ72v1Y Potrzebowałam teraz czegoś wolniejszego, spokojniejszego, żeby uspokoić myśli. Po kilku minutach mój brzuch zaczął gorączkowo domagać się śniadania. No tak, przecież jeszcze nic dzisiaj nie jadłam… Powoli przewróciłam się na bok, otworzyłam oczy i… krzyknęłam z przerażenia.
- Laura! – krzyknęłam oburzona. – Nie strasz mnie tak! – Jednak moja siostra chyba nie bardzo przejęła się tym opieprzem bo siedziała przy moim biurku i zwijała się ze śmiechu. Prychnęłam i ruszyłam w stronę drzwi do pokoju.
- Zaczekaj! – Zawołała za mną Laura. – Chciałam z tobą porozmawiać.
- O czym? – spytałam, z całej siły starając się, by w moim głosie nie można było dosłyszeć tej nutki złośliwości.
- Spokojnie… - powiedziała z uśmiechem Laura. Ups… chyba jednak ją dosłyszała. – o Rikerze…
- Nie trzeba, poradzę sobie. – odpowiedziałam nad wyraz spokojnym głosem. Kurde, to aż nie pasowało do sytuacji. Przecież to oczywiste, że sobie nie poradzę, nie? Potrzebuję kogoś, kto mnie psytuli, powie, że wszystko będzie dobrze, nawet jeśli oczywistym jest, że nie. Oczywiste jest też, że nic nie zmieni się w tym temacie, jeśli ja sama nie ruszę 4 liter i tego nie wyjaśnię. Ale na razie, jestem zbyt wkurzona, żeby cokolwiek robić. Niech gość sam przyjdzie i błaga o wybaczenie! O tak, w takich sprawach jestem bezwzględna… Nie wiedzieć czemu, z moich oczu nagle napłynęły łzy… Usiadłam na łóżku i uznałam, że nie ma sensu dłużej powstrzymywać płaczu, bo i tak jest pewne, że mi się to nie uda. Usiadłam na łóżku i rozpłakałam się jak dziecko. Laura natomiast, jakby czytając mi w myślach, podeszła do mnie i mocno przytuliła.
- Ciiicho… - szepnęła. – wszystko będzie dobrze… - uśmiechnęła się. Chlipałam tak jakieś 3 minuty. Nie wiedzieć czemu, ten płacz mnie oczyścił. Czułam się, jakby wszystkie moje problemy, negatywne emocje i te wszystkie świństwa, które się nazbierały przez lata wypłynęły wraz z tymi łzami. Gdy już się trochę uspokoiłam, usłyszałam głośne burczenie. Zaśmiałam się.
- Wiesz, może to dziwne, mówić o tym w takiej chwili, ale jestem głodna – powiedziałam.
- Ja też – Zaśmiała się moja siostra
Kilka minut później obie skakałyśmy już wesoło po kuchni robiąc śniadanie. Mój podły nastrój prysł jak bańka. Może to i lepiej…ponieważ właśnie zadzwonił Sterling z pytaniem czy dam się wyciągnąć za dwie godziny na miasto. Zgodziłam się natychmiast, nie mogę się na nim wyżywać tylko dlatego że pewien KTOŚ jest tępym ch… kretynem. Pewnie się zastanawiacie czemu się nim w ogóle przejmuję skoro mam chłopaka. Pewnie dlatego że go lubię i zależy mi na naszej dobrej relacji. W końcu Laura przerwała moje rozmyślania podtykając mi pod nos talerz z kanapkami. Rzuciłam się na nie jakbym tydzień nic nie jadła i po 5 minutach nie miałam już śniadania. Przynajmniej się najadłam. Poszłam na górę w celu ogarnięcia się na spotkanie. W łazience zdjęłam koszulę należącą do tego debila i cisnęłam w kąt. Weszłam pod prysznic i puściłam zimną wodę żeby do końca ochłonąć. Po prysznicu wytarłam się i założyłam bielizną. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam granatową sukienkę z grubymi ramiączkami. Wysuszyłam włosy i zrobiłam lekki makijaż. Kiedy oglądałam efekty swojej pracy usłyszałam dzwonek do drzwi. Chwyciłam torebkę i zeszłam na dół. Tam czekał już na mnie Sterling ubrany w niebieską koszulę, dżinsy i czarne trampki. Mówiłam już że razem z Laurą mamy słabość do facetów w koszulach? Nie no to już wiadomo ( tak ja też mam taką słabość *.* koszule u wysportowanych przystojnych facetów <3 jaram się - Niewi xd ).
- Cześć kochanie – powiedział na przywitanie. – Pięknie wyglądasz.
- Oo dziękuję – podeszłam do niego. – Za to ty wyglądasz bardzo seksownie – wyszeptałam mu do ucha. Na jego twarzy momentalnie pojawił się szeroki uśmiech pokazujący jego piękne dołeczki. Założyłam buty i wzięłam sweterek z wieszaka. Wrzasnęłam:
- Laura wychodzę będę wieczorem! – i wyszłam z domu trzymając chłopaka za rękę.
Zastanawiałam się co będziemy robić. Czekałam jednak na rozwój wydarzeń. Po 15 minutach doszliśmy do parku a tam skierowaliśmy się nad oczko wodne. Na trawie leżał koc i przyszykowany koszyk.
- Podoba ci się? – zapytał.
- Nawet nie wiesz jak bardzo – wyszeptałam.
- Chyba wiem bo oczy ci się świecą jak gwiazdy na niebie.
Usiedliśmy i zaczęliśmy jeść przeróżne smakołyki. Większość to były rzeczy które najbardziej lubię. Nie mam pojęcia skąd to wszystko wiedział ale zapewne pomogła mu Laura, bo tylko ona tyle o mnie wiedziała. Kochani chcieli mi poprawić nastrój. I udało im się to. Leżeliśmy sobie teraz i rozmawialiśmy o wielu nieistotnych rzeczach. Nagle Sterling zamilkł i ujął moją twarz, spojrzał mi głęboko w oczy i delikatnie pocałował. Delikatnie i czule jakby się bał że zaraz zniknę.
- Mam dal ciebie jeszcze jedną niespodziankę – powiedział po czym wstał i wyciągnął zza drzewa gitarę. Usiadł z powrotem na kocu i zaśpiewał mi: http://www.youtube.com/watch?v=K0m3HFF4_0s . Zarumieniłam się i na chwilę spuściłam  wzrok, kiedy go podniosłam przed sobą zamiast Sterlinga ujrzałam Rikera. Zamrugałam parę razy i znów widziałam mojego chłopaka, najwyraźniej moja mózgownica płata mi figle. Dzięki ci wielkie. Po ostatnich akordach przysunęłam się do niego i powiedziałam:
- Wow, to z twojego filmu prawda?
- Tak, ale ci to nie przeszkadza? – zapytał trochę spięty.
W odpowiedzi pocałowałam go.
- Rozumiem że nie – uśmiechnął się. – Trzeba się zbierać bo zaraz zacznie lać.
Niechętnie zebraliśmy rzeczy i udaliśmy się w stronę mojego domu. Szliśmy objęci i szczęśliwi, prawdziwa uczta dla fotoreporterów. Którzy najpewniej zdążyli napstrykać nam już miliony zdjęć, ale mnie to nie obchodziło. Przed furtką zatrzymaliśmy się w celu pożegnania. Zbliżałam swoją twarz do jego kiedy nagle lunęło i to potężnie. Tylko że my dalej tam staliśmy i żegnaliśmy się czule, prawdziwa filmowa scena. Kiedy skończyliśmy byliśmy przemoczeni do suchej nitki. Zaproponowałam więc:
- Może wejdziesz, znajdę dla ciebie jakieś ciuchy.
- Chciałbym, ale muszę wracać, przyjeżdżają rodzice i muszę ogarnąć dom, ale dziękuję.
- No ok… to ja zmykam papa – pocałowałam go w policzek.
- Paa Van – odpowiedział i czym prędzej poszedł w stronę własnego domu.
Gdy otworzyłam drzwi Laura wrzasnęła:
- Stóóóóój!
- Co jest?
- Jesteś cała mokra, muszę iść po mopa.
- Mopa? – zdziwiłam się. – A po kiego ci mop?
- Zobaczysz – powiedziała stając za mną. – Ok, możesz iść.
Ruszyłam więc na przód a moja siostra odwalając jakieś dziwne tańce wycierała wodę która ściekała za mną na podłogę. Wyglądało to przekomicznie. Poszłam do łazienki i zrzuciłam mokre rzeczy. Przebrałam się w suche i wysuszyłam włosy. Na dworze rozpętała się niezła burza, więc razem z Laurą zaczęłyśmy oglądać telewizję. Akurat leciało Baby Daddy więc zostawiłyśmy, kochamy ten serial ( tak jak ja <3 – Niewi ). Był właśnie ciekawy moment między Benem i Riley kiedy porządnie jebutło i  zadzwonił dzwonek. Oooo jęknęła Laura i podniosła swoje cztery litery żeby otworzyć. Następne co usłyszałam to głośne:
- O mój Boże.
Lekko przerażona również podeszłam do drzwi w których zobaczyłam…

********************************************************************************
Taaaaak, nabazgrałyśmy, specjalnie dla was. Mam nadzieję że się podoba. Spróbujecie zgadnąć kto stoi w drzwiach. Następny będzie jak tylko go napiszemy czyli dokładnie nie wiem kiedy xd Czy ktoś jeszcze tutaj ogląda Baby Daddy? xd

Całuski Niewi :*

Więc tak przedstawia się nasz drugi rozdział. Wymęczyliście nas o niego nieźle, nie spodziewałam się, że aż tyle osób czyta nasze wypociny i że aż tak was to wciągnęło O.O Pisała go w większości Niewi, ponieważ ja mam dzisiaj jakiegoś wyjątkowo wielkiego, nieprzezwyciężonego lenia... Dosłownie NIC mi się nie chce. Więc ja standardowo zapraszam do siebie i pomęczę was jeszcze myślą, że jutro do szkoły  :P buahahahaha jestem straszna... coś za krótkie te wakacje, nie? jeszcze tak z 10 miesięcy by się przydało :)
Całusy :*  

niedziela, 1 września 2013

Ogłoszenia parafialne cz. 2

Drodzy wszyscy ( nie wiedziałąm czy pisać fani bo nie każdy musi nim być  ;P )

A więc, w komentarzach widzę że niektórzy bardzo chcą już następne rozdziały. Cieszę się że wam się tak bardzo podoba że się nie możecie doczekać, ale musicie zrozumieć że to od tak nie przychodzi. Wiem zaczyna się szkoła i prawdę powiedziawszy z was wszytskich to ja mam chyba najbardziej przerąbane. 3 klasa liceum to nie przelewki w 8 miesięcy musze dokończyć materiał i przypomniec sobie wszytsko od początku do matury minimalnie z 3 przedmiotów i jeszcze zorbić prezentacje maturalną. Z całych sił będę się starała was nie zaniedbywać i pisać jak tylko będę mogła i miała wenę. A pisanie na siłę też nie jets dobre bo potem wychodzi nie wiadomo co ( dzisiaj na jakimś blogu czytałam taki post gdzie dziewczyna też przemawiała tak jak ja do was, co za zbeig okoliczności :D ) A co do dzisiaj wróciłąm do domu o godzinie ok 12 musiałąm zjeść umyć się odpocząć i poradzić sobie z kosmicznym bólem glowy ( NIE DAJCIE SIĘ WKRĘCIĆ W ALKO CHINCZYKA :D ) i odzyskać władze w rękach bo rano ciężko z tym było.
Także proszę was o wyrozumiałość i cierpliwość, ale nie bronię ( a nawet nalegam do komentowania ) pisania komentarzy w stylu Halley S która zawsze wywołuje usmiech na mojej gębie ( tak jek reszta was) jak czytam te wszytskie wypowiedzi z milionem wykrzykników.
Mniej więcej rozdział będzie hmm... raczej na 100 w przyszłym tygodniu. A może już jutro, zobaczymy. Szykuje dla was jeszcze trochę być może szokujących zwrotów akcji bo w końcu jestem tą od fabuły xd

Czekajcie cierpliwie :D
Całuski Niewi :*